wtorek, 31 grudnia 2013

Bonus "Impreza sylwestrowa"

Ostatni dzień w roku. Niektóre osoby wyczekiwały na zakończenie się obecnego roku z nadzieją, że nowy przyniesie im więcej szczęścia. Tą osobą była między innymi blondwłosa gwiazda dla której ten rok nie należał do najlepszych. Od paru tygodni mieszka ze swoją babcią w Urugwaju i strasznie się nudzi. Chciałaby wrócić do Buenos Aires ale jest świadoma, że nie ma do czego i do kogo. Jej jedyna miłość dzięki której starała się zmienić po prostu ją zdradziła, a rodzice którzy niby strasznie ją kochali nie zapewnili jej rodzinnego domu. Blondynka siedziała właśnie na parapecie w nowym pokoju i spoglądała na ponury krajobraz za oknem.
-Kochanie.-do pokoju weszła starsza kobieta i wyrwała blondynkę z rozmyślań- Nie chcesz spędzić sylwestra w gronie przyjaciół?-zapytała się i usiadła na pobliską kanapę.
-Babciu.-rozpoczęła i powoli zeszła z parapetu.-Ja wiem, że w Buenos Aires nie chcą spędzić ze mną sylwestra.-powiedziała i przybliżyła się do ukochanej staruszki.
-Jesteś stuprocentowo pewna?-zapyta się Rozalia tajemniczo się uśmiechając. Blondynka spuściła głowę i nic nie odpowiedziała. Było jej wstyd przed babcią, że jej ukochana wnuczka okazała się jędzą.
-Myślisz, że lecielibyśmy tutaj gdyby nam nie zależało na tobie?-Ludmiła usłyszała damski głos i z impetem podniosła głowę.
-Ej kochana zamknij te usta, bo ci mucha wleci.-tym razem blondynka usłyszała męski głos.
-Ale co wy tu…robicie?-zapytała zdziwiona.
-Jak to co? Przyjechaliśmy po ciebie. Zabieraj jakieś wystrzałowe ciuchy i lecimy do Buenos Aires.-odezwała się czarnowłosa dziewczyna szeroko uśmiechając się do dziewczyny.
-Hm…Co my tu mamy.-szatyn otworzył szafę w której roiło się od sukienek i starał wybrać coś blondynce na dzisiejszy wieczór. Po chwili do niego dołączyła brunetka i razem zaczęli komentować ubrania dziewczyny.
-Nie stój tak tylko im pomóż.-powiedziała staruszka i puściła oko do swej ukochanej wnuczki. Blondynka szeroko uśmiechnęła się i podeszła do dwójki przyjaciół.

„Diego jeśli nie masz żadnych planów na sylwestra to zawitaj do Studio21. Zobaczysz świetnie się będziemy bawić. Violka”
-Co tam dostałeś?-zapytała szatynka uważnie spoglądając na swojego chłopaka. Brunet już chciał skłamać, że dostał smsa od swojej sieci komórkowej ale w piorę ugryzł się w język.
-Violetta zaprasza nas na sylwestra.
-Aaa, coś Leon o nim wspominał i mówił, że jak mamy ochotę to możemy wpaść.-powiedziała obojętnie, kontynuując czytanie gazety.
-To może…-Diego zastanawiał się jak ma przekonać szatynkę, żeby poszli na tego sylwestra. Nie zbyt podobały mu się plany, które ma Lara czyli siedzenie w domu i oglądanie telewizji. Chciałby zaszaleć chociaż w ostatni dzień roku.
-Chcesz iść?-zapytała nie spoglądając na chłopaka.
-Znaczy się…No tak w sumie…No przeszedłbym się.
-Dlatego, że Violetta cię zaprasza?-Lara lubiła się droczyć z brunet.
-Nie dlatego, że chcę zobaczyć cię w sukience.-powiedział szeroko się uśmiechając.-Wolałbym spędzić ten dzień jakoś inaczej niż w domu.
-W takim razie chodź ze mną na zakupy, bo w domu nie mam żadnej sukienki-powiedziała, a Diego czym prędzej zaczął ubierać buty.

Violetta bardzo cieszyła się na dzisiejszą imprezę. Mimo, że do jej rozpoczęcia zostało 10 godzin to dziewczyna już się szykowała. Chciała wyglądać jak najlepiej, żeby Leon zobaczył co stracił i żeby pokazać mu, że umie bez niego żyć. Nuciła sobie właśnie pod nosem „En mi Mundo” i po raz kolejny oglądała sukienkę, którą wybrała na dzisiejszą okazję. Jej czynność przerwało wejście jej ojca.
-Wybierasz się gdzieś?-zapytał zdziwiony.
-Tak, a co myślałeś, że ten dzień spędzę z tobą i z twoją narzeczoną.-powiedziała z obojętnością w głosie.
-Nie ale wypadałoby się mnie najpierw zapytać.-powiedział zdenerwowany German. Irytowało go zachowanie jego córki, która ostatnio rzadko z nim rozmawiała i o czymkolwiek informowała.
-A po co? I tak pewnie byś mi nie pozwolił.-powiedziała nie spoglądając nawet na ojca
-Dlaczego mi to robisz?-zapytał się Violetty, która tylko spojrzała na niego z pogardą.-Powiedz mi co ja ci zrobiłem?
-Głupie pytania zadajesz.-powiedziała i usiadła przy swojej toaletce.-Na nic mi nie pozwalasz, ciągle masz do mnie jakieś pretensje, ukrywasz przede mną różne informacje.-zaczęła wyliczać.
-Jeśli cokolwiek robię przeciw tobie to po prostu staram się cię chronić. Nie przerywaj mi.-powiedział gdy zauważył, ze Violetta chce coś powiedzieć.-Wiem, że większość spraw robię nieudolnie ale naprawdę staram się być dobrym ojcem. Może nie powinienem tak długo ukrywać prawdy odnośnie Angie ale nawet nie wyobrażasz sobie ile razy chciałem ci powiedzieć. Zresztą nie ważne. Szykuj się, idź i baw się doskonale.-powiedział i wyszedł z pokoju.

Wybiła wyczekiwana przez chyba wszystkich godzina 20. Większość była już w studio21 i rozpoczynała się bawić. Brakowało tylko Leona i Natalii.
-Widzicie dziewczyny. Leon nie przyszedł.bo bał się konfrontacji ze mną.- powiedziała dumna z siebie Violetta. Dziewczyny spojrzał tylko na się i przewróciły oczami.
-Leon przyjdzie, nie bój się.-wtrącił się Maxi, który wiedział gdzie podziewa się szatyn.
-Nie wydaje mi się. A tak w ogóle to gdzie podziałeś Natalię?
-Za niedługo przybędzie.-powiedział i upił trochę ponczu.
-Rozumiem, chce zrobić wielkie wejście.-powiedziała z dziwnym uśmiechem.
-Nie, po prostu jej coś wypadło.-powiedział zdezorientowany Maxi i odszedł od dziewczyn.
-O Diego przyszedł.-powiedziała uradowana Violetta i czym prędzej podbiegła do chłopaka.-Wiedziałam, ze przyjdziesz.
-Wiesz nie można było odmówić takiej cudownej dziewczynie.-powiedział Diego, a Violetta była przekonana, że to o niej ale po chwili ogarnęła, że obok Diega stoi Lara i to o niej brunet mówił.
-Jesteś z Larą?-zapytała zdziwiona.
-Owszem. Przepraszam chce się przywitać z innymi.-powiedział i odeszli zostawiając zdziwioną Violettę.
Parę minut później do studio przyszli Leon, Natalia i Ludmiła. Większość zdziwiła się jak zobaczyła Ludmiłę. Violetta o mało nie wypluła soku, który akurat piła. Niedługo po ich przyjściu impreza nabrała tempa. Muzyka grała bardzo głośno, wszyscy tańczyli, rozmawiali, jedli lub pili. Violetta starała się zwrócić uwagę Leona, Tomasa albo Diega ale oni byli zajęci i nawet nie zauważali szatynki. Tomas starał się znów o serce Ludmiły. Diego tańczył cały czas z Larą, a Leon wykonywał jakiś dziwny taniec z Andreasem. Na parkiecie nie zabrakło zakochanych par. Byli nawet Angie z Pablo, którzy bawili się jak nastolatkowie. Świetnie czuli się w swoim towarzystwie. Każdy bawił się wyśmienicie, oprócz Violi, która stała wkurzona i nie miała się z kim bawić. Zbliżała się północ, więc każdy wybiegł na dwór z szampanem w ręku. Zaczęło się wielkie odliczanie.
-10, 9, 8,7 ,6, 5, 4, 3, 2, 1, 0!! Szczęśliwego Nowego Roku!!- krzyknęli wszyscy i zaczęli składać życzenia każdemu z osobna.
-Fran, ja…ja cię lubię nawet bardzo…czy…czy zostałabyś moją dziewczyną?-zapytał nieśmiało Braco. Włoszka nic nie powiedziała tylko mocno wtuliła się w chłopaka.
-Ludmi… Może wraz z Nowym Rokiem…spróbujemy od nowa? –powiedział Tomas, a Ludmiła zamknęła mu usta pocałunkiem.
Po paru minutach każdy stał i spoglądał w niebo i oglądał błyskające i rozpraszające się na setki małych iskierek, kolorowe ognie i mówił w myślach swoje marzenia.
Impreza trwała do białego rana i nawet Violetta w końcu się przełamała i zaczęła tańczyć z jakimś chłopakiem. Każdy był szczęśliwy i marzył aby ta noc nigdy się nie skończyła.

W Nowym Roku czekają ich nowe miłości, przyjaźnie, cierpienia. Kto wie może ich marzenia się spełnią.
***
Taka tam niespodzianka ;) Szczęśliwego Nowego Roku kochani !!! ;**

piątek, 29 listopada 2013

Rozdział XL OSTATNI


"Uważaj na wróżby. 
Kiedy coś jest zapisane, trudno tego uniknąć."

-Nie nadaję się do studio. Brak mi talentu,a takich tu nie potrzebują.-oznajmiła Ludmiła patrząc na zdziwionych Leona i Violettę.
-Lu, co ty opowiadasz? Przecież ty masz największy talent z nas wszystkich.-powiedział zdenerwowany Leon. Nie chciał żeby Ludmiła wyjeżdżała. Mimo paru wyrządzonych przez blondynkę krzywd to nadal była jego przyjaciółka.
-Teraz tak mówisz. Zresztą nie ważne, nie przejmujcie się mną. Powinniście sobie coś wyjaśnić.-powiedziała i wyminęła ich.
-No i skończyły się problemy.-powiedziała pod nosem Violetta spoglądając na odchodzącą blondynkę.
-Problemem jesteś tu ty.-warknął Leon i założył ręce na piersi.
-Leon jak możesz tak mówić?-zapytała zdziwiona.-Przecież Ludmiła wyrządziła mi tyle krzywd,a ty jej jeszcze bronisz.-szatynka kręciła głową z niedowierzaniem.
-Czemu ja byłem taki głupi.-powiedział,a widząc zakłopotanie na twarzy Violetty kontynuował.-Faktycznie miłość potrafi być ślepa. Przez tyle miesięcy nie zauważyłem,że jesteś egoistką.
-Jak możesz tak mówić? Co ja Ci takiego zrobiłam?-zapytała Violetta, a jej oczy zaczęły robić się mokre.
-Zastanówmy się, no nie wiem może np. zdradzałaś mnie z Diego.
-A co ty robiłeś z Ines?-zapytała zagadkowo szatynka,a Leon wybałuszył na nią oczy.
-Ines?Nigdy nie robiłem nic z Ines.-powiedział zdziwiony

Tymczasem

Ludmiła usiadła na ławce przed studio. Nie wiedziała co ze sobą zrobić. Z jednej strony chciała wyjechać, miała dość Buenos Aires i większości ludzi w nim mieszkających, z drugiej jednak strony czuła,że będzie jej brakowało Leona, Natalii no i Tomasa. Mimo,że on ją skrzywdził nadal coś do niego czuła. Z rozmyśleń wyrwał ją głos Diego.
-Cześć widziałaś może Violettę?-zapytał się niskiej rudowłosej dziewczyny ale ta zaprzeczyła.
-Ja ją widziałam-powiedziała Ludmiła powoli wstając z ławki. Miała zamiar porozmawiać szczerze z brunetem.
-Powiesz mi gdzie jest?-zapytał podchodząc bliżej blondynki.
-Diego.-blondynka wzięła głęboki wdech i kontynuowała.-Zostaw ją w spokoju.
-Niby dlaczego miałbym ją zostawić teraz kiedy już ją zdobyłem ?
-Widzę,że jej nie kochasz.-zakomunikowała Ludmiła,a brunet usiadł i otworzył usta aby coś powiedzieć.-Nic nie mów. Chcesz po prostu ją zdobyć żeby wkurzyć Leona i pokazać Violi,ze zawsze dostajesz to czego chcesz.
-Co ty gadasz za głupoty.-powiedział głośno połykając ślinę. Zdał sobie sprawę,że Ludmiła ma rację. Violetta mu się podobała ale nic do niej nie czuł. To inną dziewczynę pokochał.
-Idź do niej. Znaczy nie do Violetty ale to tej drugiej.-powiedziała Lu spoglądając uważnie na bruneta.
-Umiesz czytać w myślach?-zapytał spoglądając na blondynkę wielkimi oczami.
-To,że jestem blondynką nie znaczy,że jestem głupia.-powiedziała wstając z ławki.-Skorzystaj z mojej rady.-puściła do niego oko i odeszła zostawiając zamyślonego Diego samego. Ten nie czekając ani minuty dłużej odszedł w nieznanym kierunku.

-Nie rób mi wyrzutów jeśli sam byłeś mi niewierny.-Violetta podniosła głos. Irytowała ją zaistniała sytuacja.
-Violu. Nie zachowuj się jakbyśmy byli małżeństwem.-Leona rozśmieszyły słowa szatynki. Jednak po chwili z jego twarzy zniknął uśmiech,a jego głos stał się poważny.-Uważam,że powinniśmy się rozstać. Zauważ ile osób stanęło nam na drodze. Nie jesteśmy sobie przeznaczeni-powiedział bawiąc się swoim rękawem. Ta sytuacja była dla niego trudna. Z dnia na dzień jego miłość do Violetty wygasała, wcześniej tego nie zauważył ale po wczorajszych wydarzeniach dotarło to do niego.-To będzie dla nas najlepsze rozwiązanie.
-A co chcesz się związać z Ines?-zapytała,a z jej oczu poleciały pojedyncze łzy.
-Daj spokój z tą Ines!-krzyknął Leon-Nie wiem skąd ją wytrzasnęłaś. Chyba jednak jeszcze nie dorośliśmy do związku.
-Leon ale ja cię kocham.-powiedziała Violetta zanosząc się od płaczu.
-Jakbyś mnie kochała nie całowałabyś się z Diego.-powiedział chłodno i odszedł od płaczącej Violi.

10 lat później

-Mamuś opowiedz mi o twoich zaręczynach z tatusiem.-powiedziała urocza 7-latka siadając koło czarnowłosej kobiety.
-Tak mamo chcemy to usłyszeć.-powiedział 5-latek sadowiąc się obok mamy z drugiej strony.
-To był szalony dzień.-zaśmiała i rozmarzyła się
Był piękny, słoneczny dzień. Dla Angie-mojej nauczycielki- był to wyjątkowy dzień, ponieważ miała wyjść za Pablo. Każdy z wielkim przejęciem przygotowywał się na ślub i wesele. Stresowała się wtedy jakby to był mój własny ślub. Kto by pomyślał,że rok później to ja stałam przy ołtarzu. Ale do rzeczy w końcu nadeszła wyczekiwana przez wszystkich 17. Czekaliśmy w około 200 ludzi przed kościołem na parę młoda,a ona się nie pojawiała. Okazało się,ze złapali gumę i spóxnili się na własny ślub. Ksiądz już chciał go odwołać ale w ostatniej chwili zakochana para sie pojawiła, biedni musieli przyjść pieszo. Po ślubie pojechaliśmy na salę na której tańczyliśmy do białego rana. Naprawdę było niesamowicie. O północy wasz ojciec "pożyczył" od orkiestry mikrofon i podszedł do mnie, zaprosił mnie na środek i wręczył mi pierścionek. Zamurowało mnie i nie wiedziałam co powiedzieć ale w oczywiście się zgodziłam. Rok później wzięliśmy ślub, skromny, bo skromny ale przepiękny.
-Pamiętam jakby to było wczoraj.-westchnął brunet,który dołączył się do swojej rodzinki. Z rozmyśleń wyrwał ich dzwonek telefonu- Halo. Tak szybko. Jasne zaraz tam będziemy.-powiedział i rozłączył się.-Lara zaczęła rodzić.-oznajmił Maximiliano swojej żonie,a ta aż pisnęła.
-Słyszałeś? Valeria przyjdzie na świat.-krzyknęła rozradowana Alba do swojego brata.- Mamo, tato jedźmy do szpitala.
-Zbierajcie się. Raz,dwa-powiedział brunet,a dzieci jak najszybciej pobiegły się ubrać.
-Kto by pomyślał,ze taki ktoś jak Diego się ustatkuje i będzie miał 4 dzieci.-westchnęła Natalia

Szpital

Leon razem z Ludmiłą i Francescą wbiegli do szpitala. Oni także dostali poinformowani,ze Lara zaczęła rodzić.
-Diego ! I jak?-zapytał Leon podchodząc do kolegi.
-Jeszcze nic nie wiadomo.-powiedział brunet chodząc nerwowo po korytarzu.
-Dlaczego ty tu stoisz?Nie powinieneś być w środku  z Larą?-zapytała zdziwiona Ludmiła.
-Byłem już przy 3 porodach, 4 nie dam rady znieść.-powiedział siadając na pobliskim krześle. Po chwili z sali wyszedł lekarz.
-Gratuluję ma pan dziewczynkę.-powiedział szczerze uśmiechając się do pobladłego Diego.-Może pan odwiedzić zonę i dziecko.
-No idź na co czekasz?-ponagliła go Francesca,a Diego czym prędzej wszedł do sali.
-No to Diego dorobił się wesołej gromadki.-powiedziała z uśmiechem Fran.-Szkoda,ze ja nie mogę mieć tak wesoło.-powiedziała,a z jej twarzy zniknął uśmiech.
-Przecież staracie się z Braco o adopcję.Zobaczysz będzie dobrze.-powiedziała z uśmiechem blondynka. Sama razem z Tomasem adoptowali śliczną dziewczynkę więc wie co mówi.
-I jak ? Ciocia Lara już urodziła?-do trójki przyjaciół podbiegła Alba.
-Tak. Valeria jest już na świecie.-powiedział uśmiechając się do swojej chrześnicy. ta rzuciła mu się na szyję. Od małego bardzo lubiła Leona. Nigdy nie odstępowała go o krok i zawsze chciała się z nim bawić. Leon także ją uwielbiał. Nie miał dzieci, więc lubił towarzystwo małej.
-Ale super, kolejne dzieciątko.-ucieszyła się mała.-Jeszcze ty wujku potrzebujesz dziecka.-powiedziała Alba odrywając się od Leona.
-Alba. Chodź do łazienki.-Natalia odciągnęła Albę od Leona i weszła do pobliskiej łazienki.
-Przepraszam za nią.-powiedział Maxi.
-Nie szkodzi. Mała ma rację, jestem już stary powinienem mieć żonę i dziecko. Ale tak też jest całkiem sympatycznie.-powiedziała uśmiechając się sztucznie.

Dwa miesiące później

Wszyscy spotkali się na chrzcie małej Valerii. Dzieciaku bawiły się wspólnie i doglądali małej dziewczynki,a dorośli pili za zdrowie Valerii. Rozmowę wesołego towarzystwa przerwał dzwonek do drzwi.
-Leon mógłbyś otworzyć?-zapytał Diego udając,ze jest zajęty. To samo zrobiła Lara. nie mający nic do gadania Leon, wstał i udał się w kierunku drzwi.
-Cześć.-powiedziała nieśmiało uśmiechając się Violetta
-Violu co ty tu robisz?-zapytał zdziwiony Leon.
-Przyszłam na chrzciny.-powiedziała uśmiechając się szerzej. Leon odsunął się od drzwi aby wpuścić do domu Violettę. Pomagając zdjąć jej kurtkę szepnął do jej ucha "Jesteś jeszcze ładniejsza". Violetta odwróciła się do niego i spojrzawszy mu prosto w oczy powiedziała.-Wydaje mi się,że jesteśmy sobie przeznaczeni.

***KONIEC***
To już koniec tego opowiadania. Nie planuję drugiej części ale właściwie nigdy nic nie wiadomo. Mam nadzieję,że wam się podoba mimo,że wyszło średnio i w sumie nie jest takie jakie bym chciała.
Uszanujcie moją prace,bo zamiast uczyć się wczoraj na maturę z wosu pisałam rozdział :D
Bardzo dziękuję wszystkim tym którzy czytali moje wypociny :D. Dziękuję za każdy komentarz ;) Nie żegnacie się z moim pisaniem na zawsze, gdyż możecie czytać jeszcze mojego drugiego bloga :D
Pozdrawiam!

czwartek, 14 listopada 2013

Rozdział XXXIX "Violetta to zła kobieta była..." ;d

"Nic bardziej nie wzmacnia człowieka niż okazane mu zaufanie."

Leon wszedł do domu jak burza, czul się jak ostatni dupek. Mocno trzasnął drzwiami od swojego pokoju, gdyby nie to,że w pokoju obok spał jego kilkuletni brat puściłby muzykę na cały regulator. Rzucił się na łóżko i starał się powstrzymać łzy,które cisnęły mu do oczu. "Przecież nie będę płakał."powiedział sobie w myślach. wziął do ręki telefon, musiał z kimś porozmawiać. Zaczął wertować listę kontaktów w swoim telefonie.
-Andreas-on mnie nie zrozumie, Camila-jest na nas obrażona, Fran-przyjaciółka Vili, Ludmiła-ona...ona jest idealna.- Leon zaczął wymieniać swoim znajomych,a po chwili łączyło go już z Ludmiłą.
-Leon?
-Cześć Lu. Możesz rozmawiać?
-Tak. Stało się coś?
-Miałaś rację. Violetta nie jest taka święta.
-Na jakiej podstawie to odkryłeś?
-Widziałem ją w parku z Diego.
-Leoś, to jeszcze nic strasznego, może chciała z nim coś wytłumaczyć.
-Oni się całowali.
-Żartujesz sobie ze mnie? Przecież ona cię kocha.
-Najwidoczniej świetnie udawała.
-Ja jutro wyjeżdżam, ale przyjdę i porozmawiamy.
-Dlaczego wyjeżdżasz?
-No cóż...Właściwie to przez Violę. Ale to nie jest ważne. Najważniejsze jest,żebyś porozmawiał z Violą. Teraz idź spać,a jutro wszystko się wyjaśni. Przyjdę do ciebie. Cześć.
Leon odłożył telefon i spojrzał w sufit. Chciał znaleźć odpowiedź na nurtujące go pytania. nawet nie wiedząc kiedy zamknął oczy i oddał się w objęcia Morfeusza.

-Angie do cholery jasnej gdzieś ty się podziewała?-zapytała wściekła Violetta wchodzącej do domu Angie.- Ja cię potrzebuję,a ty łazisz na jakieś randki.-powiedziała z wyrzutem.
-Może trochę grzeczniej-powiedziała ze stoickim spokojem Angeles.
-Jak mam się nie denerwować skoro w moim życiu dzieją się ważne rzeczy,a ja nie mam się komu zwierzyć? Jakiś pierwszy lepszy facet jest ważniejszy ode mnie. Dziękuję za taką ciotkę.-powiedziała wściekła szatynka i pędem uciekła na górę. Na nieszczęście Angie rozmowę słyszał German.
-Chcesz mi o czymś powiedzieć?-zapytał podchodząc do niej.
-Ja,ja...German- Angie nie wiedziała od czego zacząć. German zaprosił ja gestem do gabinetu. Gdy już się w nim znaleźli Angie nerwowo zaczęła po nim chodzić*.
-Usiądź.-powiedział German.-O co chodziło Violetcie?
-No ja nie wiem, ona nigdy się tak nie zachowywała. Ktoś musiał nadepnąć jej na odcisk.-Angie zaczęła nerwowo się tłumaczyć.
-Dobrze wiesz,że nie mówię o tym.-zapytał chłodnym głosem-Dlaczego Viola nazwała cię ciotką?
-Ja chciałam Ci powiedzieć ale to było trudne-powiedziała spuszczając wzrok na biurko.
-A więc to prawda-wyszeptał German
-Wiedziałeś o tym?-zapytała zdziwiona Angie podnosząc wzrok na swojego szwagra.
-Wbrew pozorom głupi nie jestem. Wiedziałem,że Maria miała siostrę Angeles. jesteś doi niej bardzo podobna, szczególnie na tym zdjęciu-powiedział i wyjął z biurka stare,lekko zniszczone zdjęcie i podał je zszokowanej blondynce. Ta wzięła je ostrożnie do ręki i zaczęła się przypatrywać. W jej oczach pojawiły się łzy. Łzy szczęścia,a za razem bóli. Dobrze pamiętała czas i miejsce robienia tego zdjęcia.
-Skąd je masz?-zapytała nie odrywając wzroku od pamiątki.
-Maria zawsze nosiła je przy sobie. W dniu swojej śmierci także je miała. Zwrócono mi je,a ja postanowiłem je zachować.-powiedział łamiącym głosem.-Angie wiedz,że nie winię ciebie za to,że ukrywałaś przede mną prawdę. Rozumiem cię, zachowałem się egoistycznie starając się mieć córkę tylko dla siebie. Miałaś prawo się z nią widywać,a ja skutecznie ci to utrudniałem. Prawdą jest,że powinienem wiedzieć o tym "pokrewieństwie" między nami ale rozumiem jaki cel miało to działanie.-powiedział bardzo cichym prawie niezrozumiałym głosem German.
-Nawet nie wiesz ile razy próbowałam ci powiedzieć. Zawsze jednak brakowało mi odwagi. Wiem,ze postąpiłam źle nawet bardzo źle, ale nie wiedziałam co mam robić.-z oczu Angie popłynęły łzy.-Odejdę z domu.
-Angie nie musisz. Tu jest twój dom.Przecież ta informacja tylko poprawi nasze stosunki.
-Nie o to chodzi. Nie wypada mi tu mieszkać. Ja i Pablo zaręczyliśmy się, planujemy ślub.-powiedziała Angie patrząc na Germana.
-Wszystkiego Najlepszego na nowej drodze życia.-powiedział bardzo odległym głosem i ze sztucznym uśmiechem.

-Co ty tu robisz?-zapytała brązowowłosa gdy za drzwiami ujrzała swego byłego chłopaka.
-Camila-rozpoczął czarnoskóry chłopak ale dziewczyna mu przerwała.
-Jakoś nie mam ochoty z tobą rozmawiać. Najlepiej będzie jak sobie stąd pójdziesz.-powiedział chłodno i zamierzała zamknąć drzwi ale chłopak zdążył wejść do jej domu.-Zapraszał cię tu ktoś?
-Proszę wysłuchaj mnie.-powiedział błagalnym wzrokiem.
-Masz 2 minuty.zgodziła się Camila.
-Musiałem wyjechać pilnie do Brazylii.-powiedział patrząc swojej ukochanej głęboko w oczy.
-Ciekawe co było takiego pilne.-prychnęła brązowowłosa.
-Mój kuzyn miał wypadek, stracił dużo krwi i potrzebował transfuzji. Przepraszam wie,że powinienem cię uprzedzić ale to wypadło tak nagle,a ja wtedy nie miałem do tego głowy.-wytłumaczył Broadway cały czas patrząc na Camilę.
-Tak mi przykro.-powiedziała wtulając się do chłopaka.-Już z nim lepiej?
-Tak, jego stan jest już stabilny.-powiedział odwzajemniając uścisk.-Wybaczysz mi?-zapytał,a brązowowłosa nie odpowiedziała tylko go pocałowała.

Następnego dnia

Ludmiła,która zatrzymała się w hotelu szła szybkim krokiem w stronę domu Leona. Nie bardzo mogła zrozumieć postępowanie Violetty. Czuła,że ta sprawa ma jakieś drugie dno i ona jako przyjaciółka Leona czuła się w obowiązku to sprawdzić. W końcu po bardzo wyczerpującym spacerze dotarła do domu przyjaciela. Drzwi otworzyła jej jego mama,która miała zmartwioną minę.
-Ludmiła dobrze,że jesteś. Proszę porozmawiaj z Leonem. On jest jakiś inny,w ogóle nie chce wyjść z pokoju.-powiedziała,a Ludmiła pokiwała głową i udała się do pokoju Leona.Nawet nie pukała tylko od razu wparowała do pokoju. Leon leżał na łóżku i bez większego sensu spoglądał w okno. Miał nadzieję,że to wszystko to tylko sem, ale prawda była inna.
-Leon-powiedziała podchodząc do przyjaciela-Wytłumacz od początku co widziałeś i usłyszałeś.-powiedziała siadając na łóżku. Leon oderwał wzrok od widoku zza okna i spojrzał na blondwłosą. Opowiedział wszystko co widział,a Ludmiła zaczęła analizować wszystko w myślach.
-Nie bój się wszystko się ułoży.-powiedziała i go przytuliła.-To na pewno jakieś nieporozumienie,a teraz ubieraj portki i zaginaj do studio.
-Nie mam ochoty.przecież ona tam będzie.-powiedział z grymasem na twarzy.
-No właśnie to będzie szansa na wyjaśnienia.-powiedziała i siłą ściągnęła Leona z łóżka. Ten z wielką niechęcią zaczął przygotowywać się do wyjścia. Po kilkunastu minutach byli już w studio. Ludmiła,która dotychczas była pełna entuzjazmu nagle ucichła.
-Ja tam nie idę.-zatrzymała się i spuściła wzrok.
-Dlaczego?-zapytał zdziwiony.
-Zrezygnowałam z nauki w studio i nie mogę tam wejść.
-Jak to zrezygnowałaś?-zapytała Violetta,która wyłoniła się zza pleców Leona.
***KONIEC***

*Angie chodziła po gabinecie nie po Germanie :D
Taki nudny ale mam już pomysł na zakończenie,który wydaje mi sie,że będzie ciekawszy ;]

poniedziałek, 28 października 2013

Rozdział XXXVIII "Łzy"

"Nap­rawdę głębo­kiego smut­ku 
nie da się wy­razić na­wet łzami. "

-Przestań! Maxi błagam Cię.-krzyczała Natalia do Maxiego,który ją gilgotał.
-Mogę przestać ale w zamian muszę...-zaczął mówić ale nie dokończył, gdyż Natalia zaczęła go całować. Na odwzajemnienie tego pocałunku nie musiała długo czekać.
-Jestem bardzo szczęśliwa.-powiedziała gdy oderwali się od siebie.-Obiecaj,że zawsze będziesz ze mną.-czarnowłosa wtuliła się mocno w swojego chłopaka.
-Nie bój się zawsze będę przy tobie. Ożenię się z tobą i będziemy mieli dwójkę dzieci.-wyszeptał  jej do ucha. Czarnowłosa odsunęła się od niego i zaczęła płakać.
-Powiedziałem coś nie tak?-zapytał zdezorientowany chłopak głaszcząc Natalię po rumianym policzku.
-Ja po prostu nie mogę uwierzyć,że jeszcze niedawno nie miałam nikogo,a teraz mam ciebie, przyjaciół.-powiedziała połykając łzy.
-Kochanie. Jesteś wspaniałą osoba nic dziwnego,że znalazłaś w nas wsparcie.-Maxi przytulił się do niej.-Nawet nie wiesz ile radości wniosłaś do mojego życia. Bez ciebie nie będę mógł normalnie funkcjonować. Kocham Cię.-powiedział,a z jego oczy zaczęły lecieć łzy.- Widzisz nawet z tej radości zacząłem płakać.-zaśmiał się.

-Wytłumacz mi to!-krzyknęła blondwłosa kobieta do swojej córki.
-le co?-zapytała się Ludmiła niewzruszona krzykiem swojej mamy.
-Dlaczego się pakujesz?
-Wyprowadzam się do babci.-powiedziała próbując zapiąć wypchaną walizkę.
-A może byś się najpierw zapytała nas o zdanie.-powiedziała zdenerwowana.
-Nagle zainteresowałaś się moim życiem? A gdzie byłaś przez te wszystkie lata? No gdzie? Pracowałaś jak nienormalna i w ogóle nie zwracałaś na mnie uwagi.-Ludmiła zaczęła krzyczeć,a z jej oczu zaczęły lecieć łzy.
-Pracujemy żeby miała wszystko czego tylko zapragniesz.
-Mam gdzieś wasze pieniądze. Potrzebuje tylko waszej miłości. Nigdy nie usłyszałam od was,że jesteście ze mnie dumni, nigdy nie powiedzieliście mi,że mnie kochacie. Od małego słyszę wasze kłótnie i patrzę jak się od siebie oddalacie. Nie byliście nawet na przedstawieniach w których grałam. Zawsze praca była dla was ważniejsza.-blondwłosa usiadła i schowała twarz w dłonie.
-Nie mów tak.-wyszeptała Valencia głośnio połykając ślinę.
-Dlaczego mam tak nie mówić skoro to jest prawda?-Ludmiła wstała i złapała walizkę.-Tylko na babcię mogłam liczyć.-powiedziała i podeszła do drzwi.-To ona jest dla mnie mamą. Za chwilę mam autobus, więc do widzenia Valencio.

Camila przechadzała się uliczkami Buenos Aires i rozmyślała. Ostatnio robiła to coraz częściej. Wiedziała,że to przez swój egoizm została sama,a dopiero po odejściu Broadwaya zrozumiała,ze nie był on wart porzucenia swoich przyjaciół.
-Cześć.-z rozmyśleń wyrwał ją głos Francesci.
-Przepraszam-powiedziała Camila zagryzając wargę.-Wybaczysz mi mój egoizm?
-Ej. Nie płacz! Jesteś moją przyjaciółką i zawsze nią będziesz.-powiedziała i przytuliła swoją przyjaciółkę.
-Głupia jestem.-Camila wyrwała się z objęć Francesci i przysiadła na pobliską ławkę.
-Po prostu się zakochałaś. Człowiek z miłości robi same głupie rzeczy.-Włoszka usiadła obok brązowowłosej.-Kto wie czy ja nie zachowałabym się podobnie.

-Dzień dobry. Chciałabym kupić bilet do Urugwaju.
-Przykro mi ale linia została wstrzymana. Wyjazd będzie możliwy dopiero jutro.-zakomunikowała blondynce. Ta zaklęła pod nosem i bezradnie pokręciła głową.-Przepraszam ale nie mogę nic na to poradzić.
-Rozumiem.-szepnęła i odeszła od okienka.-No i co ja mam teraz zrobić.

Wieczorem

Leon spacerował po parku niedaleko swojego domu. Chciała przemyśleć trochę rzeczy,a świeże powietrze idealnie się do tego nadawało. To co ujrzał przy pobliskim drzewie sprawiło,że od razu pożałował tego,że wybrał się na spacer.
-Violu!-krzyknął Leon gdy ujrzał,że jego dziewczyna całuje się z Diego.
-Leon? Co ty tu robisz?-zapytała przerażona Violetta gdy oderwała się od bruneta.
-To chyba ja powinienem zadać to pytanie.Przecież mówiłaś,że nic cie nie łączy z nim!.-powiedział mocno zdenerwowany Leon.
-Przykro mi stary ona woli prawdziwych mężczyzn.-powiedział zadowolony z siebie Diego po czym złapał Violettę za rękę i odeszli zostawiając zdziwionego Leona samego.

***KONIEC***
Wybaczcie,że tak długo czekaliście na ten rozdział. Mam trochę spraw na głowie i brakuje mi czasu.
Do końca tego opowiadania zostały max.3 rozdziały ewentualnie mniej.
Nie wiem kiedy kolejny mam nadzieję,że uda mi się dodać go szybciej niż ten ale nie obiecuję.

poniedziałek, 30 września 2013

Rozdział XXXVII "El regalo más grande"


"Bo Twoja miłość jest dla mnie najważniejsza

I nie obchodzi mnie co mówią ludzie"


-Nadal nie mogę zrozumieć dlaczego Ludmiła to zrobiła.-pokręciła głową Naty.
-Bo jest egoistyczną, wredną su…dziewczyną.-powiedział Maxi patrząc na idealny profil swojej dziewczyny.
-Myślałam, że jednak się zmieniła.-powiedziała, a po jej twarzy przebiegł grymas.
-Tacy ludzie zmieniają tylko maski. Przecież najpierw owinęła ciebie wokół palca, później Violettę. W międzyczasie byli jeszcze Leon i Tomas. Wiedziałem, że nie można jej ufać.-powiedział nie odrywając wzroku od swojej dziewczyny.-Zastanawia mnie dlaczego wybrała akurat związek Leona i Violi.-westchnął.-Zresztą mniejsza o to i tak nie udało się ich zniszczyć.
-Ludmiła jest po prostu zazdrosna, że Viola ma wszystko włącznie z przyjaciółmi.-powiedziała i mrużąc oczy
spojrzała na chłopaka.-Ale ty nie zakochałeś się w Violi jak każdy chłopak?
-Jedyna dziewczyna, którą kocham siedzi koło mnie.-uśmiechnął się do czarnowłosej i przybliżył się do niej aby ją pocałować. Ta natomiast zrobiła mu psikusa i nastawiła policzek.-Ej.-powiedział naburmuszony i odwrócił się od Natalii.- Mam na ciebie focha.-powiedział, a Naty zaczęła się śmiać.-Czy coś cię śmieszy kochanie?-zapytał starając się aby jego głos był poważny. Natalia położyła rękę na jego ramieniu i szepnęła mu do ucha dwa proste słowa.

Tymczasem gdzieś w Buenos Aires

Czarnowłosy chłopak przechadzał się po ulicach miasta. Był zły, ponieważ znowu nie wyszło mu w zdobyciu swojej ukochanej. Zastanawiał się co ma jeszcze uczynić, żeby wreszcie była jego. Jednakże nic nie przychodziło mu do głowy, najwidoczniej wyczerpał wszystkie pomysły.  Z zamyśleń wyrwał go pewien głos.
-Stój cwaniaczku.-usłyszał za swoimi plecami i po chwili się odwrócił.
-Czego ode mnie chcesz?-zapytał wkładając ręce do kieszeni.-Znamy się?
-Nie udawaj głupiego.-powiedział Leon i zaczął podchodzić bliżej Diega.- Dobrze wiesz kim jestem.
-Masz do mnie jakąś sprawę? Trochę się śpieszę.-powiedział Diego ze spokojem w głosie.
-Zostaw w spokoju Violettę. Nie rozumiesz, że ona cię nie kocha. Jest szczęśliwa ze mną i żadne twoje listy lub nagrania tego nie zmienią. Najlepiej będzie jak wrócisz do Madrytu.-powiedział Leon po czym wyminął Diega. –Aha i nie mieszaj więcej moich przyjaciół w swoje zagrywki.

Studio21

Mimo, że zajęcia w studiu się skończyły to kilkoro uczniów nadal przechadzało się korytarzami tego budynku. W Sali w której lekcje prowadził Beto siedziała czarnowłosa dziewczyna. Grała na gitarze i śpiewała piosenkę, którą od kilku dni grano w rozgłośniach radiowych. Po chwili do jej fantastycznego głosu dołączył się inny. Włoszka otworzyła oczy i odwróciła się aby zobaczyć do kogo należy ten wspaniały głos.

Quiero donar tu sonrisa a la luna así que
De noche, quien la mire, pueda pensar en ti
Porque tu amor para mi es importante
Y no me importa lo que diga la gente
Porque
Aun con celos se que me protegías y se
Que aun cansada tu sonrisa no se marcharía
Mañana saldré de viaje y me llevare tu presencia
Para que
Sea nunca ida y siempre vuelta

Zaśpiewali spoglądając sobie w oczy. Francesca skończyła grać i oderwała wzrok od przybysza.
-Przepraszam, nie chciałem ci przeszkodzić.-powiedział Braco czerwieniąc się aż po koniuszki uszu.
-Nie masz za co przepraszać. Nic się nie stało.-powiedziała po czym wyminęła kolegę aby odłożyć gitarę tam skąd ją wzięła.-Co ty tu robisz?
-Muszę poćwiczyć, a że u mnie w domu nie ma na to warunków to postanowiłem przyjść tutaj.-powiedział zagryzając wargę. -Też lubię tą piosenkę.
-Całkiem fajna jest.-stwierdziła Francesca wzruszając ramionami.-Już wychodzę  i zostawiam ci całą salę tylko dla ciebie.-uśmiechnęła się do Rosjanina i podążyła w stronę drzwi.
-Fran!-krzyknął Braco ,a ta z prędkością światła odwróciła się do przyjaciela.-Mo…możesz zostać.-powiedział lekko zdenerwowany.-Pomogłabyś mi w razie czegoś.-blondyn podrapał się po głowie i
odwrócił wzrok na podłogę.
-Jeśli nie będzie przeszkadzała Ci moja obecność to z chęcią posłucham ciebie.-powiedziała z uśmiechem  na twarzy i usiadła na krześle.-Zaczynaj, a ja zaraz ciebie ocenię.-zapowiedziała gdy już wygodnie się rozsiadła. Rosjanin podniósł na nią wzrok i po chwili z jego ust wydobyły się pierwsze słowa piosenki. Francesca była oczarowana. Co prawda słyszała wcześniej jak Braco śpiewał ale ta piosenka idealnie nadawała się do jego delikatnego głosu. Gdy chłopak skończył Francesca z zapałem zaczęła klaskać. Wstała z krzesła i pod wpływem impulsu pocałowała zdziwionego blondyna w policzek.-Jesteś genialny.-powiedziała z szerokim uśmiechem na twarzy.
-Mój głos niestety nie równa się twojemu. Ale dziękuję ci za opinie. Dobrze by było aby jeszcze Angie wyraziła takie zdanie.
-O to nie musisz się martwić. Wybierzesz się ze mną na koktajl?-zapytała się i nie czekając na odpowiedź chłopaka pociągnęła go w stronę wyjścia. Po 5 minut siedzieli już w Resto i czekali, aż brat Francesci przyniesie im zamówione koktajle.
-Uważam, że powinniśmy powtórzyć imprezę u Naty. Była świetna. A ty co o tym sądzisz?-zapytał się Braco próbując jakoś zagadać do włoszki.
-Jak najbardziej jestem na tak. Z tego co mi wiadomo masz za miesiąc urodziny.-powiedziała unosząc jedną brew do góry.
-Fakt. Ale i tak nie urządzę żadnej imprezy. Mój dom się do tego nie nadaje.-wzruszył ramionami.
-Udostępnimy ci RestoBar.-Fran klasnęła w ręce i o mało nie poskoczyła.-Luca na pewno się zgodzi.-powiedziała.
-Na co się zgodzę?-zapytał się Luca pojawiając się przy ich stoliku.
-Braco ma niedługo urodziny i pomyślałam, że może je zrobić tutaj.
-A niech ktoś coś tu zniszczy to ubiję.-powiedział Luca grożąc palcem.
- нет проблем.-powiedział Braco unosząc kąciki ust do góry. Natomiast Luca tylko wzruszył ramionami i odszedł.
-Urządzimy mega imprezę. Zobaczysz będzie jeszcze lepsza niż ta Natalii.-powiedziała Fran prawie piszcząc z radości.
-Fran opanuj się trochę.-powiedział śmiejąc się z przyjaciółki.
-Stoły wszystkie przesuniemy pod ścianę, żeby było miejsce do tańczenia.-powiedziała rozglądając się po lokalu.
-Kochana.-powiedział łapiąc ją za jej delikatną dłoń.-Mamy jeszcze miesiąc.-powiedział spokojnym głosem. Włoszka spojrzała się na niego i nie wiedziała co powiedzieć bowiem jej skóra właśnie doświadczyła przyjemnego dotyku. Przeszły ja dreszcze, a na jej skórze pojawiła się tzw. gęsia skórka.

-Cześć.-krzyknęła Natalia,która razem z Maxim pojawiła się obok ich stolika. Braco gdy usłyszał głos hiszpanki jak najszybciej zabrał swoją dłoń i zaczerwienił się na twarzy.- Ojej nie chcieliśmy przeszkadzać. To wy sobie pogadajcie,a my przyjdziemy później.-powiedziała i zaczęła się wycofywać.-Chodź Maxi.-ponagliła chłopaka i po chwili znaleźli się przed barem.- Udało się. Udało się.-krzyknęła Natalia i przytuliła się do Maxiego.- Będą razem zobaczysz. Ja już o to zadbam.-powiedziała z szerokim uśmiechem na twarzy.

***KONIEC***
Powróciłam z nowym rozdziałem ;) Mam nadzieję,że się spodoba :) Temat na maturę wybrany, deklaracja napisana więc chociaż to mam z głowy :D Trochę weny do mnie powróciło. Problemy osobiste niestety nadal są więc rozdziały będą pojawiać się bardzo bardzo bardzo rzadko,bo nie chcę ich pozabijać :D
Ten zacny rozdział jest dedykowany Sarrze-Carmen-Keci(jak kto woli) gdyż wiem,że na moim blogu chce Bracescę ;]
Piosenka,której użyłam do dzisiejszego rozdziału to Tiziano Ferro-El Regalo Mas Grande
Zastanawiałam się jak rozpocząć wątek z Fran i Braco,a że ostatnio słucham sobie na open.fm latino to 
akurat leciała  ta piosenka i jakoś natchnęła mnie do tego fragmentu :D



wtorek, 17 września 2013

Informacja

Jak sami zauważyliście rozdziały pojawiają się rzadko,a jak już są to beznadziejne, że nie da się ich czytać. Przykro mi ale przez kolejny najbliższy tydzień znowu nie ukaże się rozdział :(

Mam kilka powodów:

1. Aktualnie zajmuję się ogarnianiem tematów na maturę ustną z j. polskiego. Jest to straszne,bo tematów jest od cholery, a każdy muszę przeanalizować. Mam kilka typów ale muszę się konkretnie zastanowić.
2. Brak weny. Zarówno na tym jak i na drugim blogu nie mam pomysłów na kolejne rozdziały. A nie chcę żeby rozdziały pisane były na siłę.
3. Brak czasu. Od kilku dni nadrabiam czytanie waszych rozdziałów. Jak przeczytam wasze rozdziały to okazuje się,że brakuje mi czasu na napisanie rozdziału(wiecie 5 ludzi w domu,a każdy chce do komputera).
4. Problemy osobiste przez które tracę humor. Pewnie jakbym teraz napisała rozdział to pokłóciłabym każdego z każdym albo nawet kogoś zabiła,a tego nie chcę.
To chyba wszystkie powody. Mam nadzieję,że mnie zrozumiecie i nie opuścicie ;]
Mam nadzieję,że powrócę niedługo.

Pozdrawiam was z mojej deszczowej mieściny ;) 




czwartek, 12 września 2013

Rozdział XXXVI " Ty ją nadal kochasz..."

"Nie przep­raszaj za prawdę na­wet tę bo­lesną, 
przep­raszaj za kłamstwo. "


Ludmiła

-Ludmiła!-krzyknął do mnie mój chłopak,a ja odwróciłam się do niego z uśmiechem. Gdy zobaczyłam jego wyraz twarzy mój uśmiech zbladł. Na swej buźce miał wymalowaną złość. Zaczęłam obawiać się najgorszego.- Jak mogłaś?
-O co ci chodzi?-zapytałam zdziwiona.
-Nie udawaj głupiej! Myślałaś,że to się nie wyda?-Tomas zaczął krzyczeć jeszcze głośniej,a ja zrozumiałam o czym mógł mówić. Głośno przełknęłam ślinę i wbiłam wzrok w ziemię.
-Ale...-rozpoczęłam ale Tomas mi przerwał.
-Nie ma żadnego ale!- brunet zrobił się czerwony na twarzy ze złości.-Prawie zniszczyłaś życie swojej przyjaciółce.
-Życie? Nie przesadzaj.-prychnęłam i odważyłam się na niego spojrzeć. Wyglądał jakby chciał kogoś zabić i tą osobą najwidoczniej byłam ja.
-Ale zniszczyłabyś związek Leona i Violetty,a oni nie mogą bez siebie żyć. Dlaczego to zrobiłaś?
-Miałam dość panny idealnej!Wszystko jej się udaje, zawsze  musi wygrywać. Wszyscy od  tak ją polubili, połowa chłopaków sie w niej zakochała.-wybuchnęłam i zaczęłam mu wszystko wygarniać.- Odebrała mi przyjaciół, kiedyś miałam Leona, miałam Naty, miałam Andreasa, miałam wszystkich ale przyszła taka niewinna Violetta i wszystko zepsuła! Zepsuła naszą paczkę! Do tego wszystkiego...
-Przestań...-przerwał mi Tomas.-Nie mów tak o mojej przyjaciółce.
-No tak oczywiście znowu ja jestem tą złą,a Violetta jest niewinna.-powiedziałam wściekła jak osa.-Ty jej nie bronisz dlatego,że jest twoją przyjaciółką ty jej bronisz dlatego,że nadal jesteś w niej zakochany.-ostatnie słowa prawie wyszeptałam. Spojrzałam głęboko w jego oczy i wiedziałam,że trafiłam w sedno sprawy.-Chciałeś przy mnie zapomnieć o niej ale jak nadarzyła się okazja do kłótni ze mną to z chęcią ją wykorzystałeś. Przejrzałam Cię.
-To nie tak Ludmiła.-powiedział z rezygnacją w głosie Tomas.
-Nie pogrążaj się.-powiedziałam i oderwałam od niego głos.- Znowu ta panienka mnie wygryzła.-z moich oczy popłynęły łzy.- Wygrała...Kolejny raz.-powiedziałam i bez żadnego pożegnania odeszłam od niego. Miałam dość. Mozolnym krokiem udałam się w miejsce o którym wiedziałam tylko ja.

Tomas

Po słowach Ludmiły nie mogłem się ruszyć, stałem jak wmurowany w ziemię. Przede mną nie wiadomo skąd pojawiła się Violetta.
-Violu...-rozpocząłem ale ona mi przerwała.
-Nic nie mów Tomas.-powiedziała słabo.-Wszystko słyszałam. Ludmiła mnie nienawidzi... Ale ja przecież nie robiłam tego celowo. Nigdy nie chciałam z nią rywalizować, nie chciałam zabierać jej Leona to nie moja wina,że go kocham.-Violetta rozpłakała się i przytuliła się do mnie.
-Nie płacz. Ludmiła już taka jest.-szepnąłem i zacząłem delikatnie głaskać ja po jej miękkich włosach.- Musisz na nią uważać.-powiedziałem i przytuliłem ją mocniej do siebie wdychając zapach jej perfum.

Diego

-Po co dzwonisz?-usłyszałem w słuchawce jakże miły głos Lary.
-Może najpierw cześć albo witam cię mój Diegusiu?-powiedziałem bez żadnej ironii w głosie.
-Cześć idioto czego ode mnie chcesz?-zapytała się cukierkowatym głosem.
-Chciałem ci tylko powiedzieć,że jestem genialny.-powiedziałem dumnie.
-A co takiego geniuszu zrobiłeś?-usłyszałem westchnięcie w słuchawce.
-Zniszczyłem związek Violetty i Leona.-krzyknąłem jej wesoło do słuchawki.
-Nie wydaje mi się,żebyś zniszczył ich związek.
-Dlaczego we mnie nie wierzysz kochanieńka?
- Bo widziałam ich przed chwila razem i nie wyglądali na pokłóconych.-zaśmiała się do słuchawki. -Mówiłam,że lepiej będzie jak odpuścisz sobie. Na razie głupku.-powiedziała śmiejąc się po czym rozłączyła się,a zakląłem pod nosem.
-Jak to nagranie mogło nie przekonać tego głupiego Leona?-zapytałem samego siebie.

***KONIEC***
Taa wiem... Szału nie ma z tym rozdziałem ale jakoś tak wena mnie opuściła... Postaram się aby następny był dłuższy i bardziej interesujący. Tam w ogóle to już dobiegam do końca tego opowiadania. Nie wiem czy będę robiła tego drugą część. To będzie zależało od was i od tego czy będę miała jakiś pomysł na rozdziały, bo na razie leżę i kwiczę...
Zapraszam was na mojego drugiego bloga.  Tamten jest chyba ciekawszy od tego :P

środa, 4 września 2013

Rozdział XXXV"Nie wszyscy ludzie się zmieniają"

"Ludzie nie zmieniają się całkowicie. 
Zawsze zostaje w nich coś z przeszłości."


-Nie Violu. Nigdzie nie wyjeżdżamy.-powiedział German i zaczął stukać palcami o biurko.-Idź do swojego pokoju.
-Dlaczego mam zerwać z Leonem?-zapytała ze zdziwieniem w głosie szatynka.
-Idź do swojego pokoju.-German podniósł głos i ręką wskazał na drzwi.
-Tato...-zaczęła,ale gdy ujrzała minę ojca zrezygnowana podążyła do swojego pokoju. Gdy znalazła się w swoim pokoju usiadła na łóżko i spojrzała na zdjęcie stojące na biurku."Dlaczego tata uczepił się Leona?"zastanawiała się. Podeszła bliżej by wziąć do ręki ramkę ale nim to uczyniła jej uwagę przyciągnęła koperta z jej imieniem.
-Co to jest?-zapytała samą siebie i jak najszybciej ją rozerwała.-To pismo Diega.
Droga Violu!
Leon Cię oszukuje...Widziałem jak flirtuje z jakąś blondwłosą dziewczyną. Chciałem zareagować ale trochę bałem się,że go spłoszę, więc postanowiłem to nagrać jak mizdrzy się z nią. Niestety pewna niewiasta wyrzuciła mojego pendriva do stawu. Dlatego napisałem do Ciebie ten list. Masz prawo mi nie wierzyć ale tym razem mówię prawdę. Zależy mi na twoim szczęściu. pamiętaj jeśli potrzebujesz wsparcia to dzwoń ( mam nadzieję,że jeszcze masz mój numer tel.).
Diego
-Dlatego chciałem żebyś już się z nim więcej nie kontaktowała.-Violetta usłyszała za sobą głos swojego ojca.
-Przeczytałeś mój list?-powiedziała szatynka odwracając się do swojego ojca.
-No tak.-powiedział i podrapał się po głowie.
-Wyjdź.-krzyknęła Violetta.
-Violetto trochę kultury.-powiedział German groźnie spoglądając na córkę.
-Jak możesz czytać cudze listy!-zaczęła krzyczeć jeszcze głośniej.-Ja tobie nie grzebię w papierach.
-Violetto uspokój się.-powiedział z dziwnym spokojem w głosie German.
-Jak mam się uspokoić skoro nie mam za grosz prywatności.-krzyczała mocno wkurzona Violetta. Do pokoju dziewczyny wpadły Angie i Jade.
-Co tu się dzieje, dlaczego krzyczysz.?-zwróciła się do siostrzenicy Angie.
-Mój ojciec nie szanuje mojej prywatności.-powiedziała gdy się trochę uspokoiła.
-Podglądałeś ja? German jak możesz to jest twoja córka.-powiedziała Jade spoglądając wściekle na Germana,który zrobił się czerwony na twarzy.
-Nie podglądał mnie ale przeczytał list zaadresowany do mnie.-powiedziała Violetta starając się nie wybuchnąć śmiechem.
-Uff... Już myślałam,że zakochałam się w pedofilu.-powiedziała cicho Jade i zaczęła wachlować się ręką.- Jak mogłeś czytać cudzą korespondencję?-zapytała się gdy dotarły do niej słowa szatynki.
-Normalnie.-wzruszył ramionami German.
-Ty naprawdę nie widzisz w tym nic złego? To może mam Ci dać jeszcze pamiętnik do przeczytania?!-Violetta na nowo wybuchła.
-Jesteś moją córką mam prawo...-zaczął German ale Violetta mu przerwała.
-Jestem twoją córką ale ty nie masz prawa czytać moich listów. Zrozum to wreszcie,że jestem dorosła i mam prawo do prywatności.A teraz proszę Cię wyjdźcie z mojego pokoju. Chcę pobyć sama.-powiedziała Violetta siadając przy biurku i odwracając się do przybyszów plecami. Oni jak posłuszne pieski wyszli z pokoju. Violetta jeszcze raz przeczytała list od Diega." Czy Leon naprawdę ma na boku jakąś blondynę" zastanawiała się.
-To pewnie o tym nagraniu mówiła Lara.-powiedziała Violetta patrząc się tępo na kartkę.- Ale czy to coś zmienia? Skoro ten filmik istniał to w takim razie on naprawdę się z nią spotyka.-Viola odłożyła kartkę i poszła położyć się na łóżko. Musiała się z tym przespać.

Następnego dnia przed studiem

Violetta mało spała, ponieważ cały czas zastanawiała się czy Leon jest winny czy nie. Co tylko przymknęła oczy widziała Leona śmiejącego się z jej łatwowierności. 
-Fran możesz poświęcić mi minutę?-zapytała się włoszki.
-Jasne.-powiedziała i przysiadły na pobliskiej ławce.- Co się stało?
-Przeczytaj i powiedz co o tym myślisz.-szatynka podała czarnowłosej list. Ta czytała go z niedowierzaniem na twarzy.
-Ta blondynka to Ines i to ona go podrywała,a nie on ją. Widziałam to na własne oczy w Resto.-powiedziała oddając Violi list.
-Ale może on ma jakąś inną blondinę?
-Violu nie doszukuj się problemu tam gdzie go nie ma. Leon Cię kocha i zawsze będzie Cię kochać. Lepiej uważaj na Diega i Ines.-powiedziała Francesca i przytuliła przyjaciółkę.
Kilka godzin później 
Violetta siedziała z Ludmiłą w RestoBarze i opowiadała jej o liście od Diega i domniemanej zdradzie Leona.
-Nie wiem co mam o tym myśleć.-powiedziała szatynka bawiąc się serwetką.
-A ten Diego to jaki jest?-zapytała blondynka
-Diego to dupek,który myśli,że głupimi słówkami zdobędzie każdą. Nie chodziłam z nim ale on sobie ubzdurał,że się w nim zakochałam. To jakiś psychopata. Nie wiem jak on miał czelność napisać do mnie ten list i gadać takie głupoty na Leona. Jest rozpuszczonym egoistą. Do tego jest podły i brakuje mu godności.- powiedziała mocno ściskając serwetkę ale po chwili się opanowała i ją puściła.-Nie to co Leoś. On to jest wrażliwy,wyrozumiały,pomocny,kochany ma wszystkie dobre cechy.-powiedziała rozmarzona.- Ej przestań bawić się tym telefonem.
-Przepraszam czekam na ważny telefon.-powiedziała zmieszana blondynka.

Kilka dni później studio21

-Ja tak nie mówiłam.-krzyczała zrozpaczona Violetta.
-Jak nie mówiłaś skoro jest wszystko nagrane!?-zapytał zezłoszczony Leon.
-Spokojnie. Krzycząc niczego nie załatwicie.-powiedział Tomas i starał się uspokoić przyjaciół.
-Leon musisz mi uwierzyć. To wszystko mówiłam o Diego nie o tobie.Rozmawiałam wtedy z Ludmiłą...-powiedziała starając się opanować napływające łzy.
-Wiedziałem,że Ludmiła się nie zmieniła.-powiedział Maxi kiwając głową.
-Ale...Że jak...Że niby Ludmiła...Ludmiła z Diego to zaplanowała...Nie to niemożliwe...-powiedział Tomas kiwając bezradnie głową.
-Ufałam jej...Myślałam,że naprawdę się zmieniła.-odparła szatynka i opadła na pobliską ławkę.-Okłamała mnie...Nas wszystkich okłamała...
-Nie mamy dowodów.-powiedział Tomas przełykając głośno ślinę.
-Ale ja mówię prawdę. Parę dni temu rozmawiałam z Ludmiłą. Pytała się mnie o Diega powiedziałam to wszystko co podobno powiedziałam o Leonie.-powiedziała spoglądając bezradnie na Tomasa.
-Wierzę ci.-powiedział Leon i przytulił swoją zrozpaczoną dziewczynę.
-Musimy dowiedzieć się prawdy.-powiedziała dotychczas nie odzywająca się Natalia.-Jak najszybciej.
***KONIEC***
Jakoś nie mam weny. Wczoraj napisałam do połowy,a dzisiaj dokończyłam. Taki jakiś o niczym mi wyszedł no ale trudno...Nie umiem wam powiedzieć kiedy kolejny,bo z ledwością napisałam ten. Może w niedzielę coś napisze aczkolwiek nie obiecuję.
Zrobię sobie reklamę i zaprosze was na drugiego bloga :D
Dopiero dwa dni szkoły,a ja już mam dość...Nauczyciele na każdej lekcji przypominają nam,że czeka nas matura i egzamin zawodowy jakbyśmy nie wiedzieli... Ale jeszcze dwa dni i weekend ;d

czwartek, 29 sierpnia 2013

Rozdział XXXIV "Żmija zawsze zostanie żmiją"

"Ludzie się nie zmieniają.
Oni tyl­ko wy­mieniają maski... "

2 dni później
Francesca
-Myślisz,że Ludmiła naprawdę się zmieniła?-zapytałam Natalię patrząc na śmiejące się Violettę i Ludmiłę. Siedziałyśmy razem na ławce przed szkołą i plotkowałyśmy o przechodzących uczniach. Teraz padło na blondwłosą gwiazdę.
-Szczerze to nie mam pojęcia. Ona doskonale umie się maskować.-powiedziała także na nie spoglądając.-
Ale kto wie może dzięki Tomasowi się zmieniła.
-Mam nadzieję,że nie ma złych zamiarów do Violetty.-powiedziałam. Koło na przeszła Camila. Nawet na nas nie spojrzała tylko usiadła jak najdalej od nas. Nadal jest na nas zła,ze zamiast słuchać jej za zażaleń woleliśmy się bawić. Z tego co mi wiadomo to Broadway zostawił jej list,że musi natychmiast wyjechać ale wróci.Mam nadzieję,że wróci bo Camila wygląda na zrozpaczoną. Szkoda mi jej ale ja nie będę wystawiać ręki na zgodę.
-Może powinniśmy ją przeprosić?-usłyszałam głos Natalii,która najwidoczniej myślała o tym samym co ja.
-A masz za co?-spojrzałam na nią i pokręciła głową.-Mi też jej szkoda ale ona od paru tygodni zachowywała się tak jakby na świecie istniał tylko Broadway. Jak pobędzie trochę sama to wszystko sobie przemyśli i będzie dobrze.-powiedziała i wstałam z ławki.-Chodźmy na zajęcia.

Dom Germana

German
-Olga! Ktoś dzwoni do drzwi.-krzyknąłem do naszej gospodyni ale nigdzie jej nie widząc poszedłem sam.-Diego? Witaj. Co ty tu robisz?
-Przyjechałem w odwiedziny do ciotki,a przy okazji przyszedłem zobaczyć się z Violettą.-powiedział Diego,a ja zauważyłem że w ręku trzyma małą białą kopertę.
-Nie ma jej.Jeszcze nie wróciła ze szkoły.-powiedziałem zgodnie z prawda.
-Szkoda.Mógłby pan przekazać jej te kopertę?-powiedział i zaczął obracać ją w dłoniach.
-Tak jeśli to coś ważnego to oczywiście.-powiedziałem i wyciągnąłem rękę po kopertę,a on z ociąganiem mi ją podał.-A może na nią poczekasz?
-Śpieszę się.-powiedział po dłuższym zastanowieniu się.-Do widzenia.-uścisnął moją dłoń i wyszedł. Ja zostałem sam z kopertą i zastanawiałem się co może w niej być.Po chwili poszedłem do pokoju mojej córki i położyłem kopertę na jej biurku. Zmierzałem ku wyjścia gdy coś mnie tchnęło i złapałem kopertę i przeczytałem jej zawartość. W końcu to moja córka mam prawo wiedzieć czego chciał od niej ten młodzieniec.
Diego
Byłem z siebie dumny. List dostał się w ręce Germana,a jestem stu procentowo pewny,że on go przeczyta i tak łatwo nie odpuści. Cieszyłem się jak głupi do sera,a ludzie patrzyli na mnie jak na debila.
-Dobrze się czujesz?-doszedł mnie głos Lary,która nie wiadomo skąd wyrosła przede mną.
-Laryso!Dawno Cię nie widziałem. Czuję się bardzo dobrze.-powiedziałem,a ona spojrzała na mnie dziwnie.
-Chyba jesteś chory. Prosiłam żebyś nie mówił do mnie pełnym imieniem.-spojrzała na mnie groźnie.-Co ci tak wesoło?
-Bo moje życie w końcu nabierze sensu.-krzyknąłem chyba za głośno,bo przechodzący ludzie się na mnie spojrzeli.-A teraz przepraszam ale śpieszę się kochaniutka.-ucałowałem dłoń mojej pięknej byłej wspólniczki i poszedłem w swoją stronę.
-Idiota.-usłyszałem za sobą głos Lary.
-Też cię kocham.-odwróciłem się do niej i puściłem jej oczko. Moje nogi poniosły mnie pod studio gdzie uczy się Violka. Szukałem tam pewnej dziewczyny,która przydałaby mi się do moich niecnych planów. Wychodziła właśnie ze studia.
-Witaj ślicznotko.-podszedłem do niej i zatrzepotałem rzęsami.
-Spadaj.-powiedziała i zamierzała odejść ale ja tak łatwo nie odpuszczam.Złapałem ją za nadgarstek i przyciągnąłem ją do siebie.
-Wiem co kombinujesz.-wyszeptałem jej to prosto do ucha,a ona podniosła tylko brew.-I albo będziemy współpracować albo będziesz miała problemy.
-Nie rozumiem o co Ci chodzi.I w ogóle kim ty jesteś?-powiedziała ze zdziwioną miną i wyszarpnęła swój nadgarstek z mojej ręki.Ja natomiast pokrótce wyjaśniłem jej skąd wiem o jej istnieniu i jaki mam plan. Ona słuchała mnie w skupieniu,a na jej twarzy pojawiło się coraz większe zdziwienie.-Już nie zajmuję się takimi sprawami.-powiedziała i machnęła mi swoimi włosami przed nosem.
-Uważaj,bo ci uwierzę. Takie kity wciskaj wszystkim ale nie mi. Żmija zawsze zostanie żmiją.-powiedziałem do jej pleców. Zamierzała już iść ale po chwili zastanowienia odwróciła się do mnie ukazując swoją śliczną buźkę i zadała mi pytanie.
-Co ja będę z tego miała?-zapytała podchodząc bliżej mnie.
-Satysfakcję ze zwycięstwa.-powiedziałem do niej.-Wchodzisz w to?-zapytałem się jej,a ona wyjęła ze swojej różowej torby kartkę,którą podała mi.
-Zadzwoń jak będę ci potrzebna.-powiedziała i odeszła.Ja natomiast spojrzałem na wręczoną mi kartkę i
uśmiechnąłem się lekko.
-Grzeczna dziewczynka.-powiedziałem cicho spoglądając na odchodzącą piękność.

Dom Germana

Violetta
-Violetto! Zapraszam do gabinetu.-krzyknął mój ojciec nawet się ze mną nie witając.
-Mówiłam Ci przecież,że dzisiaj wrócę trochę później ze studia.-powiedziałam zła. Jak zwykle jest na mnie zły nie wiadomo z jakiego powodu.
-Nie o to chodzi. Zapraszam do gabinetu.-powiedział władczym głosem,a ja zrezygnowana poszłam do jego biura. Ciekawe za co dzisiaj da mi reprymendę.
-Musisz zerwać wszelkie kontakty z Leonem.-powiedział gdy rozsiadł się wygodnie w swoim fotelu.
-Ale dlaczego?Tato!-zamurowało mnie. O czym on gada?
-Nie chcę żebyś wchodziła w ten związek głębiej!-podniósł głos.
-Ale dlaczego?Przecież go poznałeś wiesz,że on mi krzywdy nie zrobi.-ja też podniosłam głos,a oczy zaczęły mnie piec od powstrzymywania łez.
-Violetto…-zaczął ale ja mu przerwałam,bo zrozumiałam o co chodzi.
-Wyjeżdżamy prawda?-zapytałam się,a z moich oczu popłynęły łzy. Mnóstwo łez…

***KONIEC***
Dzisiaj głównie rozdział poświęcony Diegowi(czy jak to tam się odmienia). Mam nadzieję,że się spodoba ;)
Okay nie usunę bloga. Przekonaliście mnie :P ( taa boję się,że Carmen E.mnie znajdzie i coś mi zrobi :P)
Dziękuję za wszystkie nominację na tym i na drugim blogu ale nie będę brała w tym udziału. Ale miło,że pamiętacie o moich blogach ;)
Mam kolejną ulubioną parę z Violetty(pierwsza to oczywiście Naxi) Femiłę (Fede i Ludmi). Nie mogę doczekać się 2 sezonu :P (całe szczęście,że Carmen lub Magda streszczają odcinki).
To chyba tyle na dziś. Kolejny nie wiem kiedy. Chyba po weekendzie ;)


poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Rozdział XXXIII "Impreza"

"Człowiek jest do tego stopnia egoistyczny, 
że stojąc nad grobem przyjaciela,
potrafi płakać nad sobą
z powodu jego utraty."


Angie
Patrzałam zdziwiona na Pabla,który stał w drzwiach z Olgą i nie rozumiałam co on tu robił. Przecież już z nim wszystko wyjaśniłam.
-Angie musimy porozmawiać.-powiedział błagalnie. Chciałam kiwnąć przecząco głową ale coś tknęło mnie żeby go wysłuchać. Nie rozmawiałam z nim od naszej ostatniej kłótni...Tęskniłam za jego spokojnym głosem, za jego dotykiem,który za każdym razem przyprawiał mnie o mrowienie więc nie zastanawiając się dłużej pokiwałam twierdząco głową,przeprosiłam Matiasa i gestem zaprosiłam Pabla do mojego pokoju.
-Przepraszam Angie.-powiedział skruszony.
Maxi
-Gdzie Broadway?Miał już być.-powiedziała Camila i zaczęła rozglądać się po domu Naty.
-Może byś najpierw złożyła jej życzenia.-powiedziałem lekko wkurzony.
-O jeny.-Cami wywróciła oczami.-Wszystkiego Najlepszego bla bla bla.-Kiedy ona stała się taką egoistką i dlaczego dopiero teraz to zauważyłem.Spojrzałem na resztę przyjaciół i wiedziałem,że zastanawiają się nad tym samym co ja. Naty zachowała zimną krew i ze sztucznym uśmiechem podziękowała Camilii i oznajmiła jej,ze Broadway napisał iż nie zjawi się na urodzinach,bo wypadło mu cos ważnego. Nasz kochana przyjaciółka zrobiła się czerwona na twarzy ze złości i mocno tupiąc nogami wyszła z domu Natalii zostawiając nas w kompletnym osłupieniu.
-Ee...Cześć.-powiedziała Natalia do drzwi,którymi właśnie wyszła Cami. Jak już ochłonęliśmy po tym co zrobiła Camila reszta przyjaciół zaczęła przytulać Natalię życząc jej wszystkiego co najlepsze. Później przeszliśmy do salonu z którego dobiegała muzyka, gdy przekroczyliśmy próg pokoju Andreas krzyknął,że imprezę czas zacząć i zaczął skakać po pokoju co wywołało nasz śmiech.
-Nie tak prędko. Jeszcze nie wszyscy przyszli.-powiedziała chichocząca Natalia. No fakt brakowało jeszcze Leona i Violi. Zasiedliśmy do niewielkiego stołu na którym stały przysmaki. Po paru minutach para zjawiła się więc Andreas porwał zdziwioną Violettę do tańca. Po skończonym komicznym tańcu Andreasa i Violetty tańczyliśmy w kółku. Później leciała jakaś piosenka do której układ znały dziewczyny więc my przysiedliśmy i oglądaliśmy jak machają bioderkami. Po chwili do głowy wpadł mi pomysł,który opowiedziałem chłopakom i gdy tylko piosenka się skończyła przystąpiliśmy do działania. Podeszliśmy do Natalii i podnieśliśmy ją po czym zaczęliśmy ją podrzucać i śpiewać sto lat. Fran i Viola zaczęły klaskać i także dołączyły się do śpiewania.
Angie
-Ja wiem nie powinienem tego mówić.Na prawdę nie wiem co mnie wtedy napadło.-Pablo siedział na krześle i przepraszał mnie ja natomiast słuchałam w skupieniu.-Chyba jestem zazdrosny o Germana. Zrozum mnie...Wiem,że moje słowa Cię uraziły...Czy kiedyś mi wybaczysz?-Pablo spojrzał mi w oczy.-Odezwij się proszę Cię. Tak dawno nie słyszałem twojego głosu.-wstał z krzesła i klęknął przede mną ciągle patrząc mi w oczy.-Tęskniłem za Tobą. Nawet nie wiesz jak mi Ciebie brakuje. Jeśli bym mógł to bym cofnął czas ale nie mogę. Jedyne co mogę to Cię przeprosić.
-Pablo...-nie wiedziałam co powiedzieć.-Ja...ja także tęskniłam za Toba.-powiedziałam,a Pablo zaczął mnie przytulać ja jednak odsunęłam go od siebie.-Ale nie wiem czy przypadkiem nadal nie będziesz rzucał takich głupich docinków.
-Obiecuję Ci,że nie będę już zazdrosny choćby nie wiem co się działo zawsze zachować zimną krew. Angie kocham Cię i zrobię dla Ciebie wszystko.-odważyłam się spojrzeć w jego oczy i już wiedziałam,że mogę mu dać drugą szansę.
-Cóż dwa razy się nie wchodzi do tej samej rzeki.-przypomniałam sobie przysłowie,które zawsze używała moja mama.-Ale dla Ciebie mogę zrobić wyjątek.-powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego promiennie. A on pocałował mnie bardzo namiętnie,a z mojej głowy uleciały wszystkie wątpliwości.
-Chodźmy gdzieś.-powiedział gdy oderwaliśmy się od siebie.-Gdziekolwiek.
-Z tobą zawsze i wszędzie.-powiedziałam nadal się uśmiechając. Nareszcie byłam szczęśliwa...Pierwszy raz od paru tygodni.

Godzinę później
Francesca
Zabawa trwała w najlepsze. Natalia była tym faktem bardzo zdziwiona,bo na początku miało to być tylko spotkanie towarzyskie przy dobrym jedzeniu i muzyce,a przerodziło się w to w całkiem niezłą imprezkę. Kto by pomyślał,że 7 osób może tak dobrze się bawić. Tańczyliśmy,śmialiśmy się, jedliśmy, piliśmy. Dobry humor nam dopisywał. Andreas obtańczył nas wszystkie po kilka razy pokazując nam jakieś nowe tańce o których istnienia nie miałyśmy nawet pojęcia. Tańczyłam nawet Braco i nie czułam się przy tym dziwnie. Myślę,ze zauroczenie nim było tylko chwilowe. Niestety naszą dobrą zabawę zepsuł dzwonek do drzwi. Natalia przestraszyła się,że to może sąsiedzi przyszli,że jest za głośno więc kazała przyciszyć nam muzykę i schować butelkę cytrynówki,którą piliśmy. Jednakże okazało się,że to tylko Camila. Wpadła wkurzona do domu solenizantki i zepsuła nam całą zabawę.
-Wyobrażacie sobie,ze ten pajac nie odbiera!-krzyczała.-Nie ma go nawet w domu.Pewnie mnie zdradza. baran jeden.Ja mu dam. Pojechał sobie gdzieś z dziunią,a mnie zostawił samą. nie wybaczę mu tego. Nie ma mowy.-gadała,a my staliśmy i nie wiedzieliśmy jak na to zareagować. W końcu głos zabrał Maxi.
-Camila...-powiedział i się zaciął.-Bo...My... się tu bawimy...A ty...-powiedział i bezradnie podrapał się po głowie.
-A ja przyszłam i opowiadam wam o moich problemach. To chyba ważniejsze od zabawy!-Camila zaczęła jeszcze głośniej krzyczeć.
-A może Broadway miał po prostu dość Ciebie?-Leon niezbyt mile zadał pytanie Camilii. Na co ona posłała mu chłodne spojrzenie.
-Dobra bawcie się tu...Cześć.-powiedziała i poszła w stronę drzwi.
-Camila...-próbowała ratować sytuację Natalia,ale jak powiedziałam do niej szeptem że nie warto. Może jak sama pobędzie przez chwilę to pomyśli i coś do niej dotrze, Jasne wiem,że Broadway zachował się podle,że tak po prostu zniknął ale nie musi niszczyć urodzin przyjaciółki.-Zachowaliśmy się egoistycznie.-powiedziała Natalia z miną zbitego psa.
-To przypomnij sobie jak ona zachowuje się w stosunku do nas od kilku tygodni.-powiedział Maxi i podszedł do swojej dziewczyny.-Chodźcie wypijmy za Camilę.
***KONIEC***
Trochę nudny wyszedł ale niech już będzie... Nic innego i tak nie wymyślę.
Chyba usunę tego bloga...Mam coraz mniej wyświetleń,a pod poprzednim rozdziałem pojawiły się tylko 3 komentarze...Wiem,że moje rozdziały nie są jakieś super ale nawet jeśli wam się nie podoba to napiszcie... Jeszcze się nad tym zastanowię ale chyba jednak zakończę to opowiadanie.Chyba nie ma sensu go dalej prowadzić.

Zapraszam na mojego drugiego bloga ;) Moze chociaż on się wam spodoba :D

środa, 21 sierpnia 2013

Rozdział XXXII "Czas się zmienić..."

"Miłość jest dla ludzi, którzy mi­mo kap­rysów lo­su, 
na­dal pot­ra­fią wie­rzyć w zmiany na lepsze. "


Późnym popołudniem w parku
Violetta
-Leon to co wydarzyło się tydzień temu to...-szukałam odpowiedniego słowa na to jak czuje się po tym co zrobiliśmy.Ale nim zdążyłam dokończyć zdanie zobaczyłam przerażenie w oczach Leona i po chwili usłyszałam za sobą głos Lary.
-Musimy porozmawiać.-powiedziała stanowczo,a ja zaczęłam się bać. Czy nam do cholery nie nalezy się trochę szczęścia...
-A mamy o czym?-powiedział zdziwiony Leon,a ja odważyłam się odwrócić i na nia spojrzeć.
-Mamy...-powiedziała i zaczęła bawić się paskiem od torebki.-Bo wy wy musicie uważać.-powiedziała,a my z Leonem spojrzeliśmy na siebie zdziwieni.
-Nie rozumiem.-powiedziałam marszcząc czoło. O czym ona gada? Na co mamy uważać...Ktoś chce nas zabić czy co...
-Musicie uważać na Diega on chce zniszczyć wasz związek.
-A ty nie chcesz?-zapytałam podejrzliwie. Coś mi tu nie grało Lara nagle stała się dobra i chce pomagać naszemu związkowi...
-Chciałam ale przemyślałam to wszystko i stwierdziłam,że to nie ma sensu,bo jeśli dwoje ludzi naprawdę się kocha to będą ze sobą. Diego ma jakieś nagranie z udziałem Leona. Nie wiem czy jest ono prawdziwe czy nie ale Diego ma zamiar je wam pokazać. Stwierdził,że jeśli ty Violetto je zobaczysz to polecisz w ramiona tego gnojka.-powiedziała patrząc raz mi,a raz Leonowi w oczy.-Wiem,że pewnie ciężko wam w to uwierzyć,że tak nagle przechodzę na waszą stronę ale...-zaczęła mówić.
-Ale co?-zapytał Leon.
-Po prostu...-Lara spojrzała w niebo.-Po prostu mi uwierzcie i nie dajcie się Diegowi.-powiedziała i uciekła.
-Co o tym myślisz?-zapytałam mojego chłopaka.
-Ubiję tego gnoja...-Leon mruknął po nosem.-Niech się tylko do Ciebie zbliży.
-Nas przecież nic nie rozdzieli.-powiedziałam i pocałowałam mojego chłopaka.

Następnego dnia 16.15
Francesca
Stałam przed lodziarnia i czekałam na moich przyjaciół. Mieliśmy iść razem do Naty ale jak zwykle ja przyszłam punktualnie,a oni się spóźniają.
-Mogłabyś się odsunąć? Nie mogę przejść.-usłyszałam za sobą głos z polskim akcentem.
-Ależ proszę bardzo.-uśmiechnęłam się sztucznie do Ines i odsunęłam się. Polka już odchodziła ale ja stwierdziłam,że muszę z nią porozmawiać.-Ines!-krzyknęłam za jej plecami.
-Co?!-krzyknęła i odwróciła się do mnie.
-Czego chcesz od Leona? Zostaw go w spokoju. Tak samo jak resztę chłopaków ze studia.
-To ty mnie zostaw w spokoju. Przyczepiłaś się do mnie jak rzep psiego ogona. Chce Leona i go dostanę.-powiedziała wyniośle.
-Ja już zadbam o to żebyś go niedostała.
-Lepiej ze mną nie zadzieraj. Nie wiesz do czego jestem zdolna.-Blondyna podeszła do mnie i złapała mnie za nadgarstek.
-Grozisz mi?-zapytałam się jej.
-Tak grożę Ci. Nie stawaj mi na drodze więcej i zajmij się swoim życiem.-powiedziała po czym puściła moją rękę i pomachała do nadchodzących przyjaciół.
-Czego od ciebie chciała?-zapytał Andreas i wskazał na odchodzącą Ines,
-Pogadać.-powiedziałam tajemniczo.-Idziemy?-zapytałam i udałam się w stronę domu Natalii.
Maxi
Denerwuję się jak przed jakimś egzaminem. Boję się,że prezent może nie spodobać się Natalii.Okay raz kozie śmierć. Zapukałem 3 razy i drzwi otworzyła mi roześmiana Natalia. Musze przyznać,że wyglądała zabójczo w niebieskiej sukience,która była idealnie dopasowana do jej figury. Pocałowałem ją na powitanie i powiedziałem tradycyjne Wszystkiego Najlepszego. Naty zaprosiła mnie gestem do środka.
-A więc...-rozpocząłem i gdy zdjąłem buty.- Proszę kochanie to dla Ciebie.-powiedziałem i podarowałem jej średniej wielkości pudełeczko.
-O mój Boże...-powiedziała Natalia i uścisnęła mnie.-To piękne dziękuje Ci.-powiedziała gdy oderwała się
ode mnie.
-Cieszę się,że Ci się podoba.-powiedziałem uradowany.-Zauważyłaś,ze na bransoletce są nasze inicjały?-zapytałem.
-Nie musiałem dawać mi takiego drogiego prezentu.
-Wiem ale chciałem.-chciałem ja pocałować ale przerwało nam pukanie do drzwi.
-Cento anni cento anni...-usłyszałem głos Francesci.

Dom Germana
Angie
-Mogę sobie wyobrazić pana znaczy twoja minę.-powiedziałam śmiejąc się z opowiadania Matiasa.-To musiał być wspaniały widok.
-I podobno był. Jade żałowała,ze wtedy nie miała aparatu pod nosem.-naprawdę dobrze czułam się w towarzystwie brata Jade. Umiał mnie rozśmieszyć gdy miałam zły dzień i nie przerywałam mi gdy biadoliłam mu o Pablu.
-Wasz chichoty słychać,aż u góry.-nie wiadomo skąd przed nami wyrósł German.-Co was tak śmieszy?-nie miał zbyt wesołej miny...
-Tak sobie opowiadamy historie z młodości.-powiedział Matias chichocząc przy tym.
-To róbcie to trochę ciszej.-powiedział z grobowa mina i odszedł.
-Nie wiem co go ugryzło.-powiedziałam odprowadzając wzrokiem mojego szwagra.-To...-nie dokończyłam,bo gdy spojrzałam na Matiasa wybuchnęłam śmiechem. Mój nowy kolega naśladował mojego pracodawcę i muszę przyznać,że wychodziło mu to świetnie.-Skończ,bo już mnie brzuch od śmiechu boli.
-I bardzo dobrze.Nareszcie jesteś szczęśliwa i nie masz miny zbitego psa.-powiedział i niebezpiecznie się do mnie przybliżył.
-Panienko Angie ma panienka gościa.-usłyszałam głos Olgi i jak najszybciej odsunęłam się się od blondyna.
-Co ty tu robisz?-zapytałam i gdy ujrzałam kto stoi w drzwiach.
Diego
Siedzę w parku z pendrivem na którym jest nagranie,które ma zniszczyć związek Violetty.
-Co ty tutaj robisz?-przede mną ustała Lara i bacznie mi się przyglądała.
-Myślę.-odpowiedziałem, a ona wybuchnęła śmiechem.-No co czasami mi się zdarza.-dodałem z uśmiechem.
-Szok.Co masz w ręku?-wskazała palcem na pendriva.
-Coś co sprawi,że Viola będzie moja.-odpowiedziałem zgodnie z prawdą.
-Mogę?-zapytała,a ja od niechcenia jej podałem.To co z nim zrobiło wywołało u mnie panikę.
-Coś ty najlepszego zrobiła!-krzyknąłem gdy ta wrzuciła mojego pendrive do pobliskiego stawu.
-To co uważam za słuszne.-odpowiedziała i odeszła.
***KONIEC***
No i nabazgrałam kolejny ;) Mam nadzieję,że się wam podoba chociaż generalnie jest o niczym ;D
*Cento anni(włoski)-sto lat: a przynajmniej tak twierdzi google tłumacz :D
Nie mam pojęcia kiedy będzie kolejny...Jak będę miała jakiś pomysł to wtedy napiszę ale tak szybko się go nie spodziewajcie ;/



środa, 14 sierpnia 2013

Rozdział XXXI "Kto się czubi ten się lubi...?"

"Nie można zmu­sić ser­ca 
by wy­bierało rozsądnie. 
Sa­mo po­dej­mu­je decyzje. "

2 dni później po zajęciach w Studiu21

Ludmiła
Wróciłam szybciej,bo nie mogłam wytrzymać z moimi rodzicami. Zrobię Tomasowi niespodziankę. Własnie widzę jak wychodzi ze studia.
-Zgadnij kto to?-powiedziałam zagrywając oczy mojemu chłopakowi.
-Eee...Nie wiem.-powiedział ze zdziwieniem w głosie. Grr no co za małpa,żeby głosu własnej dziewczyny nie poznać.
-Oo blondyna już wróciłaś?-usłyszałam za sobą głos Leona.
-Tak się składa.-powiedziałam i zdjęłam ręce z oczu Tomasa. Odwróciłam się do Leona i przywitałam się z nim.
-A może to najpierw ze mną powinnaś się przytulić?-powiedział podirytowany Tomas.
-To trzeba było mnie rozpoznać,a nie strugać głupka.-odgryzłam się ale po chwili podeszłam do niego i bardzo czule go pocałowałam.
-Zamówcie sobie hotel co?-usłyszeliśmy głos Ines.
-Zazdrościsz?-powiedziałam gdy oderwałam się od mojego chłopaka.
-Ta jakbym miała kogo Ci zazdrościć.-powiedziała pukając się w głowę.-Leoś mam do Ciebie sprawę chodźmy do Resto.-powiedziała to z taką słodyczą w głosie,że aż mnie zemdliło.
-Dziwna ona jest...-powiedziałam gdy odeszli od nas.-Nie uważasz?-spojrzałam na Tomasa i zauważyłam,że uciekał przede mną wzrokiem.
-Taak...-powiedział patrząc na odchodzących Ines i Leona.
-Stało się coś?-powiedział podejrzliwie.
-Nie dlaczego?-mój chłopak raczył wreszcie na mnie spojrzeć.
Maxi
-Co robimy dzisiaj?-zapytałem mej dziewczyny.
-Ja biegnę na zakupy. Musze kupić coś na te spotkanie.-Kurdę zapomniałem,że to już jutro są urodziny Natalii.
-Eee...Pomogę Ci zrobić te zakupy.-powiedziałem i wyjąłem telefon w celu napisania smsa do Francesci.
"Co kupujesz Naty?"
-Nie nie chcę Cię fatygować. Poradzę sobie sama.
"o Kurdę. zapomniałam,że to już jutro. Jestem z Camila zaraz się z nią zgadam."
-Nie będziesz dźwigać tego wszystkiego sama.
"Okay. Czekam."
-Nie będę sama.Pa do jutra.-Naty pocałowała mnie na pożegnanie i udała się w stronę parku.
"Chodź do Resto."

3 minuty później

-Ty chyba sobie jaja robisz jeśli myślisz,że będziesz z nami kupował prezent dla Naty.-powiedziała na powitanie Camila.
-Ale o co chodzi?-powiedziałem zdezorientowany.Co nimi jest w tym złego...
-To jest twoja dziewczyna musisz kupić jej coś wyjątkowego.-Camila mówiła do mnie jakbym był jakiś niedorozwinięty.
-Mam plan. Dzięki dziewczyny.-pomachałem im ręką i wybiegłem z Resto.
Francesca
Teraz mam pewność,że z Ines jest coś nie tak. Właśnie widzę jak mizdrzy się do Leona.
-Teraz mi wierzysz?-zapytałam się Camilii. Wreszcie oderwała się od Broadwaya i posiedziała sobie z przyjaciółką...
-Oj chyba miałaś rację.-ha punkt dla mnie.
-Ale dlaczego Leon nic nie robi aby ją odgonić.-powiedziałam kręcąc z niedowierzania głową.
-Co ona ma w sobie,że tak wszystkich chłopaków do siebie przyciąga.
-Najpierw Braco, później Luca w między czasie było coś z Maxim, wczoraj był jeszcze Tomas teraz Leon. Jeszcze jej Broadway został.
-Fran!-krzyknęła na mnie Camila.- Musze go pilnować.-powiedziała i uciekła z Resto.I tyle miałam pociechy z przyjaciółki. Westchnęłam i patrzałam na tą całą parkę. Musze odkryć co tej blond małpie chodzi po głowie. Przecież to jakaś tania podróbka Ludmiły.

15 minut później

Diego
-Laruniu!-krzyknąłem do słuchawki gdy Lara odebrała telefon.
-Że jak ty do mnie powiedziałeś? Coś ci się w tej twojej pustej główce poprzewracało?
-Nieważne. Ważne jest to,że mam pewne nagranie które zniszczy też przesłodzony związek.-prawie skakałem z radości.
-Nie mów hop póki nie przeskoczysz...-dlaczego z niej był taki niedowiarek.-Spotkajmy się i ja ocenię te nagranie.-powiedziała stanowczo.
-Tak jest szefowo.-byłem szczęśliwy sam nie wiem dlaczego.
-Nie rób z siebie większego bałwana niż jesteś.-czy ona nie zna się na żartach...-Gadaj gdzie mamy się spotkać.
-Standardowo u mnie. Za pół godziny.

30 minut później

Lara
Zapukałam do drzwi domu Diega. Znam go raptem parę dni,a bywałam u niego w domu bardzo często.
-Lara. Witaj. Diego jest u siebie.-drzwi otworzyła mi jego mama. Zdążyła mnie już poznać i...polubić.
-Dziękuję.-odpowiedziałam i pobiegłam schodami na górę.-Cześć.-weszłam do pokoju Diega bez pukania i usiadłam na pobliskiej kanapie. A ten gbur nie raczył nawet na mnie spojrzeć ani odpowiedzieć. A ja dla niego ubrałam się w jedyną kieckę jaką mam w szafie. Sama nie wiem po co.
-Przejdźmy do rzeczy. Masz.-podał mi laptopa,a ja odtworzyłam nagranie.No tak to na pewno zniszczy iść miłość.-powiedziałam w trakcie oglądania. Ale czy warto?-zadałam mu pytanie.
-Dobrze się czujesz?Przecież niedawno sama chciałaś ich zniszczyć.-Diego spojrzał na mnie jak na idiotkę,
-Chciałam ale teraz stwierdziłam,ze to nic nie da.-powiedziałam sama się sobie dziwiąc.
-Już Ci się Leoś nie podoba?-zapytał z głupim wyrazem na twarzy.-Przecież te nagranie to idealne rozwiązanie. Violetta będzie smutna i będzie szukała pocieszenia u mnie.-powiedział wypinając przy tym pierś jakby był dumny z tego co powiedział,
-A właśnie,że nie. Pociesznie będzie szukać u swoich przyjaciół nie u Ciebie geniuszu.-odłożyłam laptopa i wstałam z kanapy z zamiarem wyjścia.
-To dla mnie tak się wystroiłaś?-zapytał szczerząc się.
-Tak kochany dla Ciebie. Wszystko co robię, robię dla Ciebie.-chciałam żeby zabrzmiało to jak sarkazm ale sądząc po minie Diega chyba wyszło poważnie. Bo kurczę chyba miałam rację. Nie chciałam pokazywać tego nagrania Violetcie,bo może faktycznie wtedy Diego miałby jakieś u niej szanse. Boże co ja klepię, przecież nie mogłam się zakochać w tym idiocie.
-Eee...Ty tak na poważnie?-mina mu zrzedła.
-Nie wiem... Może.-przygryzłam wargę i czekałam na dalszy rozwój wydarzeń ale ten bałwan wstał wziął laptopa i odwrócił się do mnie plecami. I tyle z naszej pięknej przyjaźni.- To cześć.-wybiegłam z jego pokoju. Potrzebowałam powietrza.-Do widzenia proszę pani.-krzyknęłam do mamy Diegita. Okay Lara uspokój się. Coś ty mu tam nagadała... A może by tak ostrzec Violettę i Leona przed tym co planuje Diego...
***KONIEC***
I jest kolejny :) Mam nadzieję,że chociaż trochę się spodoba :D Przez 4 dni nie będe tu zaglądać, bo wyjeżdżam pod domki, a tam razcej internetu nie będzie :) Kolejny albo w poniedziałek albo we wtorek :) Jeszcze dziś nowy rozdział pojawi się na moim drugim blogu :) Komentujcie i dawajcie pomysły ;)