sobota, 1 lutego 2014

Zawsze będę przy Tobie

-Nie rozumiesz,że to ja tutaj mam największy talent, nie ty?-głos blondwłosej gwiazdy rozniósł się na całe studio. Blondyna jak zwykle kłóciła się z nową dziewczyną.-Przestań zgrywać takie niewiniątko i daj zaśpiewać mi tą piosenkę.-w jej głosie można było wyczuć złość.-Idę teraz po wodę, jak wrócę ma cię tu nie być.-powiedziała i kręcąc energicznie biodrami wyszła z pomieszczenia. Ich rozmowie,a raczej kłótni przysłuchiwał się przystojny brunet. Dla niektórych być może to było dziwne ale on lubił oglądać wkurzoną Ludmiłę, jej twarz wydawała się wtedy jeszcze śliczniejsza. Przechodząc obok Federica teatralnie zarzuciła włosami, które rozrzuciły się po jego twarzy. Przez chwilę mógł rozkoszować się cudownym zapachem jaśminu. Federico uśmiechnął się pod nosem i złapał ją za nadgarstek, po czym przyciągnął ją do siebie,
-Cudowny.-wyszeptał,a widząc zakłopotanie na twarzy Ludmiły,sprecyzował swoje myśli.- Cudowny masz kolor oczu,zresztą ty cała jesteś cudowna.-powiedział spoglądając w jej duże, brązowe oczy. Ludmile zrobiło się gorąco, nie wiedziała co powiedzieć, a tego akurat nie miała w naturze. Ten chłopak ją hipnotyzował, zawsze w jego obecności była inna, spokojna, uśmiechnięta, czuła się przez kogoś lubiana. Mimo wszystko bała się zdradzić swoje odczucia, dlatego spróbowała zachować zimną krew i udawać,że nie interesuje jej brunet.
-Ameryki nie odkryłeś.-powiedziała władczym tonem i czym prędzej odeszła od chłopaka. Schowała się za ścianą i wypuściła powietrze. Na wspomniane słowa bruneta uśmiechnęła się i poczuła,ze się rumieni.
-Pójdziemy na pizzę?-zapytał się Federico wychylając się zza ściany. Ludmiła po chwili zastanowienia zgodziła się. Od tego czasu spędzali ze sobą każde wolne popołudnia, ciężko było im się rozstać. Każdy dziwił się,że Federico lubi towarzystwo egoistycznej Ludmiły, ale oni nie znali jej z innej strony,a brunet poznał jej drugą twarz. Nie byli razem, nawet żadne z nich nie myślało o związku, byli najlepszymi przyjaciółmi. Mieli siebie i to im wystarczyło.
Federico od kilku dni chodził przygaszony, co nie uszło uwadze Ludmiły. tego dnia nie pojawił się w studio, więc blondynka postanowiła pójść do niego. Po 6 minutowym dzwonieniu i pukaniu do drzwi w końcu otworzył. Ludmiłę przeraził wygląd przyjaciela. Wyglądał jak cień człowieka, blady, oczy podpuchnięte i podkrążone, ubrany w dziwne ciuchy. To nie był ten sam Federico.
-Fede, co się stało?-zapytała i podeszła bliżej chłopaka.
-Miesiąc.-powiedział,a z jego oczu poleciały po raz kolejny tego dnia łzy. Nic więcej nie musiał mówić. Ludmiła go zrozumiała. Bez słowa wtuliła się w chłopaka. Przytulali się tak jakby to było ich pożegnanie, jakby zaraz miał się skończyć świat. 
Ludmiła siedziała na chłodnej ławce i przypominała sobie wszystkie wydarzenia z brunetem. Jej oczy od kilkunastu godzin były pełne łez, łez bezsilności,żalu, złości. Nie rozumiała dlaczego on, dlaczego taki wspaniały chłopak,a nie ona z milionem wad. Nie wiedziała ile tu siedziała, straciła rachubę czasu.
Od chwili kiedy Federico powiedział jej co mu dolega spędzali każdy dzień, każdą godzinę,minutę i sekundę razem. Ludmiła nie odstępowała go na krok, była z nim,aż do jego ostatniego dnia.
-Zawsze będę przy tobie.-powiedział zachrypniętym głosem.-Nigdy się nie zmieniaj.- Ludmiła nic nie powiedział tylko pokiwała głową. Złapała go za rękę i trzymała jak najdłużej.
Na samo wspomnienie tych dni z oczu Ludmiły poleciało jeszcze więcej łez. Nie wycierała ich,bo to nie miałoby sensu, na ich miejsce i tak pojawią się nowe. Blondynka wstała z ławki i usiadła na ziemi. Wiedziała,że może to niestosowne, ale teraz ją to nie obchodziło. Położyła rękę na ziemi pod którą leżał jej przyjaciel i wpatrywała się w tabliczkę.
-Obiecuję,że postaram się być inna, skoro mnie o to prosiłeś. Kurde no... Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie, bez twojego uśmiechu,docinków, głosu. Powiedz mi z kim ja teraz będę spędzać wolny czas? Tylko ty mnie rozumiałeś, tylko ty starałeś się mnie poznać, dotrzeć do mojego wnętrza. To ty zamieniłeś moje szare, nudne życie w szalone i kolorowe. Nawet nie wiesz jak bardzo dziękuję Bogu,że postawił cię na mojej drodze. Trafiłeś się mi jak ślepej kurze ziarno. Byłeś dla mnie wszystkim, ciężko jest mi życ życiem codziennym, gdy ciebie juz nie ma koło mnie. Kocham cię braciszku i nigdy o tobie nie zapomnę. Nawet jakbym chciała to i tak ciebie nie da się zapomnieć. Twój śmiech będę zawsze miała w głowie. Tak łatwo się mnie nie pozbędziesz, będę przychodziła tu codziennie i wszystko ci opowiadała. Mam nadzieję,że tam u góry będzie ci lepiej.-Ludmiła siedziała na ziemi i prowadziła monolog. Ludzie,którzy przechodzili obok niej patrzyli na nią jak na wariatkę, jakby nie rozumieli,że dziewczyna straciła kogoś ważnego. Blondynka nie przejmowała się spojrzeniami przechodniów. Zamknęła oczy i oparła głowę o świeżo zasypany grób.- Na zawsze będziesz w moim sercu.-wyszeptała. Po chwili ciszy usłyszała dziwny szum w głowie i odległy głos Federica. "Nie płacz nie lubię jak się smucisz."
*
Nie umiem się z wami rozstać :D

wtorek, 31 grudnia 2013

Bonus "Impreza sylwestrowa"

Ostatni dzień w roku. Niektóre osoby wyczekiwały na zakończenie się obecnego roku z nadzieją, że nowy przyniesie im więcej szczęścia. Tą osobą była między innymi blondwłosa gwiazda dla której ten rok nie należał do najlepszych. Od paru tygodni mieszka ze swoją babcią w Urugwaju i strasznie się nudzi. Chciałaby wrócić do Buenos Aires ale jest świadoma, że nie ma do czego i do kogo. Jej jedyna miłość dzięki której starała się zmienić po prostu ją zdradziła, a rodzice którzy niby strasznie ją kochali nie zapewnili jej rodzinnego domu. Blondynka siedziała właśnie na parapecie w nowym pokoju i spoglądała na ponury krajobraz za oknem.
-Kochanie.-do pokoju weszła starsza kobieta i wyrwała blondynkę z rozmyślań- Nie chcesz spędzić sylwestra w gronie przyjaciół?-zapytała się i usiadła na pobliską kanapę.
-Babciu.-rozpoczęła i powoli zeszła z parapetu.-Ja wiem, że w Buenos Aires nie chcą spędzić ze mną sylwestra.-powiedziała i przybliżyła się do ukochanej staruszki.
-Jesteś stuprocentowo pewna?-zapyta się Rozalia tajemniczo się uśmiechając. Blondynka spuściła głowę i nic nie odpowiedziała. Było jej wstyd przed babcią, że jej ukochana wnuczka okazała się jędzą.
-Myślisz, że lecielibyśmy tutaj gdyby nam nie zależało na tobie?-Ludmiła usłyszała damski głos i z impetem podniosła głowę.
-Ej kochana zamknij te usta, bo ci mucha wleci.-tym razem blondynka usłyszała męski głos.
-Ale co wy tu…robicie?-zapytała zdziwiona.
-Jak to co? Przyjechaliśmy po ciebie. Zabieraj jakieś wystrzałowe ciuchy i lecimy do Buenos Aires.-odezwała się czarnowłosa dziewczyna szeroko uśmiechając się do dziewczyny.
-Hm…Co my tu mamy.-szatyn otworzył szafę w której roiło się od sukienek i starał wybrać coś blondynce na dzisiejszy wieczór. Po chwili do niego dołączyła brunetka i razem zaczęli komentować ubrania dziewczyny.
-Nie stój tak tylko im pomóż.-powiedziała staruszka i puściła oko do swej ukochanej wnuczki. Blondynka szeroko uśmiechnęła się i podeszła do dwójki przyjaciół.

„Diego jeśli nie masz żadnych planów na sylwestra to zawitaj do Studio21. Zobaczysz świetnie się będziemy bawić. Violka”
-Co tam dostałeś?-zapytała szatynka uważnie spoglądając na swojego chłopaka. Brunet już chciał skłamać, że dostał smsa od swojej sieci komórkowej ale w piorę ugryzł się w język.
-Violetta zaprasza nas na sylwestra.
-Aaa, coś Leon o nim wspominał i mówił, że jak mamy ochotę to możemy wpaść.-powiedziała obojętnie, kontynuując czytanie gazety.
-To może…-Diego zastanawiał się jak ma przekonać szatynkę, żeby poszli na tego sylwestra. Nie zbyt podobały mu się plany, które ma Lara czyli siedzenie w domu i oglądanie telewizji. Chciałby zaszaleć chociaż w ostatni dzień roku.
-Chcesz iść?-zapytała nie spoglądając na chłopaka.
-Znaczy się…No tak w sumie…No przeszedłbym się.
-Dlatego, że Violetta cię zaprasza?-Lara lubiła się droczyć z brunet.
-Nie dlatego, że chcę zobaczyć cię w sukience.-powiedział szeroko się uśmiechając.-Wolałbym spędzić ten dzień jakoś inaczej niż w domu.
-W takim razie chodź ze mną na zakupy, bo w domu nie mam żadnej sukienki-powiedziała, a Diego czym prędzej zaczął ubierać buty.

Violetta bardzo cieszyła się na dzisiejszą imprezę. Mimo, że do jej rozpoczęcia zostało 10 godzin to dziewczyna już się szykowała. Chciała wyglądać jak najlepiej, żeby Leon zobaczył co stracił i żeby pokazać mu, że umie bez niego żyć. Nuciła sobie właśnie pod nosem „En mi Mundo” i po raz kolejny oglądała sukienkę, którą wybrała na dzisiejszą okazję. Jej czynność przerwało wejście jej ojca.
-Wybierasz się gdzieś?-zapytał zdziwiony.
-Tak, a co myślałeś, że ten dzień spędzę z tobą i z twoją narzeczoną.-powiedziała z obojętnością w głosie.
-Nie ale wypadałoby się mnie najpierw zapytać.-powiedział zdenerwowany German. Irytowało go zachowanie jego córki, która ostatnio rzadko z nim rozmawiała i o czymkolwiek informowała.
-A po co? I tak pewnie byś mi nie pozwolił.-powiedziała nie spoglądając nawet na ojca
-Dlaczego mi to robisz?-zapytał się Violetty, która tylko spojrzała na niego z pogardą.-Powiedz mi co ja ci zrobiłem?
-Głupie pytania zadajesz.-powiedziała i usiadła przy swojej toaletce.-Na nic mi nie pozwalasz, ciągle masz do mnie jakieś pretensje, ukrywasz przede mną różne informacje.-zaczęła wyliczać.
-Jeśli cokolwiek robię przeciw tobie to po prostu staram się cię chronić. Nie przerywaj mi.-powiedział gdy zauważył, ze Violetta chce coś powiedzieć.-Wiem, że większość spraw robię nieudolnie ale naprawdę staram się być dobrym ojcem. Może nie powinienem tak długo ukrywać prawdy odnośnie Angie ale nawet nie wyobrażasz sobie ile razy chciałem ci powiedzieć. Zresztą nie ważne. Szykuj się, idź i baw się doskonale.-powiedział i wyszedł z pokoju.

Wybiła wyczekiwana przez chyba wszystkich godzina 20. Większość była już w studio21 i rozpoczynała się bawić. Brakowało tylko Leona i Natalii.
-Widzicie dziewczyny. Leon nie przyszedł.bo bał się konfrontacji ze mną.- powiedziała dumna z siebie Violetta. Dziewczyny spojrzał tylko na się i przewróciły oczami.
-Leon przyjdzie, nie bój się.-wtrącił się Maxi, który wiedział gdzie podziewa się szatyn.
-Nie wydaje mi się. A tak w ogóle to gdzie podziałeś Natalię?
-Za niedługo przybędzie.-powiedział i upił trochę ponczu.
-Rozumiem, chce zrobić wielkie wejście.-powiedziała z dziwnym uśmiechem.
-Nie, po prostu jej coś wypadło.-powiedział zdezorientowany Maxi i odszedł od dziewczyn.
-O Diego przyszedł.-powiedziała uradowana Violetta i czym prędzej podbiegła do chłopaka.-Wiedziałam, ze przyjdziesz.
-Wiesz nie można było odmówić takiej cudownej dziewczynie.-powiedział Diego, a Violetta była przekonana, że to o niej ale po chwili ogarnęła, że obok Diega stoi Lara i to o niej brunet mówił.
-Jesteś z Larą?-zapytała zdziwiona.
-Owszem. Przepraszam chce się przywitać z innymi.-powiedział i odeszli zostawiając zdziwioną Violettę.
Parę minut później do studio przyszli Leon, Natalia i Ludmiła. Większość zdziwiła się jak zobaczyła Ludmiłę. Violetta o mało nie wypluła soku, który akurat piła. Niedługo po ich przyjściu impreza nabrała tempa. Muzyka grała bardzo głośno, wszyscy tańczyli, rozmawiali, jedli lub pili. Violetta starała się zwrócić uwagę Leona, Tomasa albo Diega ale oni byli zajęci i nawet nie zauważali szatynki. Tomas starał się znów o serce Ludmiły. Diego tańczył cały czas z Larą, a Leon wykonywał jakiś dziwny taniec z Andreasem. Na parkiecie nie zabrakło zakochanych par. Byli nawet Angie z Pablo, którzy bawili się jak nastolatkowie. Świetnie czuli się w swoim towarzystwie. Każdy bawił się wyśmienicie, oprócz Violi, która stała wkurzona i nie miała się z kim bawić. Zbliżała się północ, więc każdy wybiegł na dwór z szampanem w ręku. Zaczęło się wielkie odliczanie.
-10, 9, 8,7 ,6, 5, 4, 3, 2, 1, 0!! Szczęśliwego Nowego Roku!!- krzyknęli wszyscy i zaczęli składać życzenia każdemu z osobna.
-Fran, ja…ja cię lubię nawet bardzo…czy…czy zostałabyś moją dziewczyną?-zapytał nieśmiało Braco. Włoszka nic nie powiedziała tylko mocno wtuliła się w chłopaka.
-Ludmi… Może wraz z Nowym Rokiem…spróbujemy od nowa? –powiedział Tomas, a Ludmiła zamknęła mu usta pocałunkiem.
Po paru minutach każdy stał i spoglądał w niebo i oglądał błyskające i rozpraszające się na setki małych iskierek, kolorowe ognie i mówił w myślach swoje marzenia.
Impreza trwała do białego rana i nawet Violetta w końcu się przełamała i zaczęła tańczyć z jakimś chłopakiem. Każdy był szczęśliwy i marzył aby ta noc nigdy się nie skończyła.

W Nowym Roku czekają ich nowe miłości, przyjaźnie, cierpienia. Kto wie może ich marzenia się spełnią.
***
Taka tam niespodzianka ;) Szczęśliwego Nowego Roku kochani !!! ;**

piątek, 29 listopada 2013

Rozdział XL OSTATNI


"Uważaj na wróżby. 
Kiedy coś jest zapisane, trudno tego uniknąć."

-Nie nadaję się do studio. Brak mi talentu,a takich tu nie potrzebują.-oznajmiła Ludmiła patrząc na zdziwionych Leona i Violettę.
-Lu, co ty opowiadasz? Przecież ty masz największy talent z nas wszystkich.-powiedział zdenerwowany Leon. Nie chciał żeby Ludmiła wyjeżdżała. Mimo paru wyrządzonych przez blondynkę krzywd to nadal była jego przyjaciółka.
-Teraz tak mówisz. Zresztą nie ważne, nie przejmujcie się mną. Powinniście sobie coś wyjaśnić.-powiedziała i wyminęła ich.
-No i skończyły się problemy.-powiedziała pod nosem Violetta spoglądając na odchodzącą blondynkę.
-Problemem jesteś tu ty.-warknął Leon i założył ręce na piersi.
-Leon jak możesz tak mówić?-zapytała zdziwiona.-Przecież Ludmiła wyrządziła mi tyle krzywd,a ty jej jeszcze bronisz.-szatynka kręciła głową z niedowierzaniem.
-Czemu ja byłem taki głupi.-powiedział,a widząc zakłopotanie na twarzy Violetty kontynuował.-Faktycznie miłość potrafi być ślepa. Przez tyle miesięcy nie zauważyłem,że jesteś egoistką.
-Jak możesz tak mówić? Co ja Ci takiego zrobiłam?-zapytała Violetta, a jej oczy zaczęły robić się mokre.
-Zastanówmy się, no nie wiem może np. zdradzałaś mnie z Diego.
-A co ty robiłeś z Ines?-zapytała zagadkowo szatynka,a Leon wybałuszył na nią oczy.
-Ines?Nigdy nie robiłem nic z Ines.-powiedział zdziwiony

Tymczasem

Ludmiła usiadła na ławce przed studio. Nie wiedziała co ze sobą zrobić. Z jednej strony chciała wyjechać, miała dość Buenos Aires i większości ludzi w nim mieszkających, z drugiej jednak strony czuła,że będzie jej brakowało Leona, Natalii no i Tomasa. Mimo,że on ją skrzywdził nadal coś do niego czuła. Z rozmyśleń wyrwał ją głos Diego.
-Cześć widziałaś może Violettę?-zapytał się niskiej rudowłosej dziewczyny ale ta zaprzeczyła.
-Ja ją widziałam-powiedziała Ludmiła powoli wstając z ławki. Miała zamiar porozmawiać szczerze z brunetem.
-Powiesz mi gdzie jest?-zapytał podchodząc bliżej blondynki.
-Diego.-blondynka wzięła głęboki wdech i kontynuowała.-Zostaw ją w spokoju.
-Niby dlaczego miałbym ją zostawić teraz kiedy już ją zdobyłem ?
-Widzę,że jej nie kochasz.-zakomunikowała Ludmiła,a brunet usiadł i otworzył usta aby coś powiedzieć.-Nic nie mów. Chcesz po prostu ją zdobyć żeby wkurzyć Leona i pokazać Violi,ze zawsze dostajesz to czego chcesz.
-Co ty gadasz za głupoty.-powiedział głośno połykając ślinę. Zdał sobie sprawę,że Ludmiła ma rację. Violetta mu się podobała ale nic do niej nie czuł. To inną dziewczynę pokochał.
-Idź do niej. Znaczy nie do Violetty ale to tej drugiej.-powiedziała Lu spoglądając uważnie na bruneta.
-Umiesz czytać w myślach?-zapytał spoglądając na blondynkę wielkimi oczami.
-To,że jestem blondynką nie znaczy,że jestem głupia.-powiedziała wstając z ławki.-Skorzystaj z mojej rady.-puściła do niego oko i odeszła zostawiając zamyślonego Diego samego. Ten nie czekając ani minuty dłużej odszedł w nieznanym kierunku.

-Nie rób mi wyrzutów jeśli sam byłeś mi niewierny.-Violetta podniosła głos. Irytowała ją zaistniała sytuacja.
-Violu. Nie zachowuj się jakbyśmy byli małżeństwem.-Leona rozśmieszyły słowa szatynki. Jednak po chwili z jego twarzy zniknął uśmiech,a jego głos stał się poważny.-Uważam,że powinniśmy się rozstać. Zauważ ile osób stanęło nam na drodze. Nie jesteśmy sobie przeznaczeni-powiedział bawiąc się swoim rękawem. Ta sytuacja była dla niego trudna. Z dnia na dzień jego miłość do Violetty wygasała, wcześniej tego nie zauważył ale po wczorajszych wydarzeniach dotarło to do niego.-To będzie dla nas najlepsze rozwiązanie.
-A co chcesz się związać z Ines?-zapytała,a z jej oczu poleciały pojedyncze łzy.
-Daj spokój z tą Ines!-krzyknął Leon-Nie wiem skąd ją wytrzasnęłaś. Chyba jednak jeszcze nie dorośliśmy do związku.
-Leon ale ja cię kocham.-powiedziała Violetta zanosząc się od płaczu.
-Jakbyś mnie kochała nie całowałabyś się z Diego.-powiedział chłodno i odszedł od płaczącej Violi.

10 lat później

-Mamuś opowiedz mi o twoich zaręczynach z tatusiem.-powiedziała urocza 7-latka siadając koło czarnowłosej kobiety.
-Tak mamo chcemy to usłyszeć.-powiedział 5-latek sadowiąc się obok mamy z drugiej strony.
-To był szalony dzień.-zaśmiała i rozmarzyła się
Był piękny, słoneczny dzień. Dla Angie-mojej nauczycielki- był to wyjątkowy dzień, ponieważ miała wyjść za Pablo. Każdy z wielkim przejęciem przygotowywał się na ślub i wesele. Stresowała się wtedy jakby to był mój własny ślub. Kto by pomyślał,że rok później to ja stałam przy ołtarzu. Ale do rzeczy w końcu nadeszła wyczekiwana przez wszystkich 17. Czekaliśmy w około 200 ludzi przed kościołem na parę młoda,a ona się nie pojawiała. Okazało się,ze złapali gumę i spóxnili się na własny ślub. Ksiądz już chciał go odwołać ale w ostatniej chwili zakochana para sie pojawiła, biedni musieli przyjść pieszo. Po ślubie pojechaliśmy na salę na której tańczyliśmy do białego rana. Naprawdę było niesamowicie. O północy wasz ojciec "pożyczył" od orkiestry mikrofon i podszedł do mnie, zaprosił mnie na środek i wręczył mi pierścionek. Zamurowało mnie i nie wiedziałam co powiedzieć ale w oczywiście się zgodziłam. Rok później wzięliśmy ślub, skromny, bo skromny ale przepiękny.
-Pamiętam jakby to było wczoraj.-westchnął brunet,który dołączył się do swojej rodzinki. Z rozmyśleń wyrwał ich dzwonek telefonu- Halo. Tak szybko. Jasne zaraz tam będziemy.-powiedział i rozłączył się.-Lara zaczęła rodzić.-oznajmił Maximiliano swojej żonie,a ta aż pisnęła.
-Słyszałeś? Valeria przyjdzie na świat.-krzyknęła rozradowana Alba do swojego brata.- Mamo, tato jedźmy do szpitala.
-Zbierajcie się. Raz,dwa-powiedział brunet,a dzieci jak najszybciej pobiegły się ubrać.
-Kto by pomyślał,ze taki ktoś jak Diego się ustatkuje i będzie miał 4 dzieci.-westchnęła Natalia

Szpital

Leon razem z Ludmiłą i Francescą wbiegli do szpitala. Oni także dostali poinformowani,ze Lara zaczęła rodzić.
-Diego ! I jak?-zapytał Leon podchodząc do kolegi.
-Jeszcze nic nie wiadomo.-powiedział brunet chodząc nerwowo po korytarzu.
-Dlaczego ty tu stoisz?Nie powinieneś być w środku  z Larą?-zapytała zdziwiona Ludmiła.
-Byłem już przy 3 porodach, 4 nie dam rady znieść.-powiedział siadając na pobliskim krześle. Po chwili z sali wyszedł lekarz.
-Gratuluję ma pan dziewczynkę.-powiedział szczerze uśmiechając się do pobladłego Diego.-Może pan odwiedzić zonę i dziecko.
-No idź na co czekasz?-ponagliła go Francesca,a Diego czym prędzej wszedł do sali.
-No to Diego dorobił się wesołej gromadki.-powiedziała z uśmiechem Fran.-Szkoda,ze ja nie mogę mieć tak wesoło.-powiedziała,a z jej twarzy zniknął uśmiech.
-Przecież staracie się z Braco o adopcję.Zobaczysz będzie dobrze.-powiedziała z uśmiechem blondynka. Sama razem z Tomasem adoptowali śliczną dziewczynkę więc wie co mówi.
-I jak ? Ciocia Lara już urodziła?-do trójki przyjaciół podbiegła Alba.
-Tak. Valeria jest już na świecie.-powiedział uśmiechając się do swojej chrześnicy. ta rzuciła mu się na szyję. Od małego bardzo lubiła Leona. Nigdy nie odstępowała go o krok i zawsze chciała się z nim bawić. Leon także ją uwielbiał. Nie miał dzieci, więc lubił towarzystwo małej.
-Ale super, kolejne dzieciątko.-ucieszyła się mała.-Jeszcze ty wujku potrzebujesz dziecka.-powiedziała Alba odrywając się od Leona.
-Alba. Chodź do łazienki.-Natalia odciągnęła Albę od Leona i weszła do pobliskiej łazienki.
-Przepraszam za nią.-powiedział Maxi.
-Nie szkodzi. Mała ma rację, jestem już stary powinienem mieć żonę i dziecko. Ale tak też jest całkiem sympatycznie.-powiedziała uśmiechając się sztucznie.

Dwa miesiące później

Wszyscy spotkali się na chrzcie małej Valerii. Dzieciaku bawiły się wspólnie i doglądali małej dziewczynki,a dorośli pili za zdrowie Valerii. Rozmowę wesołego towarzystwa przerwał dzwonek do drzwi.
-Leon mógłbyś otworzyć?-zapytał Diego udając,ze jest zajęty. To samo zrobiła Lara. nie mający nic do gadania Leon, wstał i udał się w kierunku drzwi.
-Cześć.-powiedziała nieśmiało uśmiechając się Violetta
-Violu co ty tu robisz?-zapytał zdziwiony Leon.
-Przyszłam na chrzciny.-powiedziała uśmiechając się szerzej. Leon odsunął się od drzwi aby wpuścić do domu Violettę. Pomagając zdjąć jej kurtkę szepnął do jej ucha "Jesteś jeszcze ładniejsza". Violetta odwróciła się do niego i spojrzawszy mu prosto w oczy powiedziała.-Wydaje mi się,że jesteśmy sobie przeznaczeni.

***KONIEC***
To już koniec tego opowiadania. Nie planuję drugiej części ale właściwie nigdy nic nie wiadomo. Mam nadzieję,że wam się podoba mimo,że wyszło średnio i w sumie nie jest takie jakie bym chciała.
Uszanujcie moją prace,bo zamiast uczyć się wczoraj na maturę z wosu pisałam rozdział :D
Bardzo dziękuję wszystkim tym którzy czytali moje wypociny :D. Dziękuję za każdy komentarz ;) Nie żegnacie się z moim pisaniem na zawsze, gdyż możecie czytać jeszcze mojego drugiego bloga :D
Pozdrawiam!

czwartek, 14 listopada 2013

Rozdział XXXIX "Violetta to zła kobieta była..." ;d

"Nic bardziej nie wzmacnia człowieka niż okazane mu zaufanie."

Leon wszedł do domu jak burza, czul się jak ostatni dupek. Mocno trzasnął drzwiami od swojego pokoju, gdyby nie to,że w pokoju obok spał jego kilkuletni brat puściłby muzykę na cały regulator. Rzucił się na łóżko i starał się powstrzymać łzy,które cisnęły mu do oczu. "Przecież nie będę płakał."powiedział sobie w myślach. wziął do ręki telefon, musiał z kimś porozmawiać. Zaczął wertować listę kontaktów w swoim telefonie.
-Andreas-on mnie nie zrozumie, Camila-jest na nas obrażona, Fran-przyjaciółka Vili, Ludmiła-ona...ona jest idealna.- Leon zaczął wymieniać swoim znajomych,a po chwili łączyło go już z Ludmiłą.
-Leon?
-Cześć Lu. Możesz rozmawiać?
-Tak. Stało się coś?
-Miałaś rację. Violetta nie jest taka święta.
-Na jakiej podstawie to odkryłeś?
-Widziałem ją w parku z Diego.
-Leoś, to jeszcze nic strasznego, może chciała z nim coś wytłumaczyć.
-Oni się całowali.
-Żartujesz sobie ze mnie? Przecież ona cię kocha.
-Najwidoczniej świetnie udawała.
-Ja jutro wyjeżdżam, ale przyjdę i porozmawiamy.
-Dlaczego wyjeżdżasz?
-No cóż...Właściwie to przez Violę. Ale to nie jest ważne. Najważniejsze jest,żebyś porozmawiał z Violą. Teraz idź spać,a jutro wszystko się wyjaśni. Przyjdę do ciebie. Cześć.
Leon odłożył telefon i spojrzał w sufit. Chciał znaleźć odpowiedź na nurtujące go pytania. nawet nie wiedząc kiedy zamknął oczy i oddał się w objęcia Morfeusza.

-Angie do cholery jasnej gdzieś ty się podziewała?-zapytała wściekła Violetta wchodzącej do domu Angie.- Ja cię potrzebuję,a ty łazisz na jakieś randki.-powiedziała z wyrzutem.
-Może trochę grzeczniej-powiedziała ze stoickim spokojem Angeles.
-Jak mam się nie denerwować skoro w moim życiu dzieją się ważne rzeczy,a ja nie mam się komu zwierzyć? Jakiś pierwszy lepszy facet jest ważniejszy ode mnie. Dziękuję za taką ciotkę.-powiedziała wściekła szatynka i pędem uciekła na górę. Na nieszczęście Angie rozmowę słyszał German.
-Chcesz mi o czymś powiedzieć?-zapytał podchodząc do niej.
-Ja,ja...German- Angie nie wiedziała od czego zacząć. German zaprosił ja gestem do gabinetu. Gdy już się w nim znaleźli Angie nerwowo zaczęła po nim chodzić*.
-Usiądź.-powiedział German.-O co chodziło Violetcie?
-No ja nie wiem, ona nigdy się tak nie zachowywała. Ktoś musiał nadepnąć jej na odcisk.-Angie zaczęła nerwowo się tłumaczyć.
-Dobrze wiesz,że nie mówię o tym.-zapytał chłodnym głosem-Dlaczego Viola nazwała cię ciotką?
-Ja chciałam Ci powiedzieć ale to było trudne-powiedziała spuszczając wzrok na biurko.
-A więc to prawda-wyszeptał German
-Wiedziałeś o tym?-zapytała zdziwiona Angie podnosząc wzrok na swojego szwagra.
-Wbrew pozorom głupi nie jestem. Wiedziałem,że Maria miała siostrę Angeles. jesteś doi niej bardzo podobna, szczególnie na tym zdjęciu-powiedział i wyjął z biurka stare,lekko zniszczone zdjęcie i podał je zszokowanej blondynce. Ta wzięła je ostrożnie do ręki i zaczęła się przypatrywać. W jej oczach pojawiły się łzy. Łzy szczęścia,a za razem bóli. Dobrze pamiętała czas i miejsce robienia tego zdjęcia.
-Skąd je masz?-zapytała nie odrywając wzroku od pamiątki.
-Maria zawsze nosiła je przy sobie. W dniu swojej śmierci także je miała. Zwrócono mi je,a ja postanowiłem je zachować.-powiedział łamiącym głosem.-Angie wiedz,że nie winię ciebie za to,że ukrywałaś przede mną prawdę. Rozumiem cię, zachowałem się egoistycznie starając się mieć córkę tylko dla siebie. Miałaś prawo się z nią widywać,a ja skutecznie ci to utrudniałem. Prawdą jest,że powinienem wiedzieć o tym "pokrewieństwie" między nami ale rozumiem jaki cel miało to działanie.-powiedział bardzo cichym prawie niezrozumiałym głosem German.
-Nawet nie wiesz ile razy próbowałam ci powiedzieć. Zawsze jednak brakowało mi odwagi. Wiem,ze postąpiłam źle nawet bardzo źle, ale nie wiedziałam co mam robić.-z oczu Angie popłynęły łzy.-Odejdę z domu.
-Angie nie musisz. Tu jest twój dom.Przecież ta informacja tylko poprawi nasze stosunki.
-Nie o to chodzi. Nie wypada mi tu mieszkać. Ja i Pablo zaręczyliśmy się, planujemy ślub.-powiedziała Angie patrząc na Germana.
-Wszystkiego Najlepszego na nowej drodze życia.-powiedział bardzo odległym głosem i ze sztucznym uśmiechem.

-Co ty tu robisz?-zapytała brązowowłosa gdy za drzwiami ujrzała swego byłego chłopaka.
-Camila-rozpoczął czarnoskóry chłopak ale dziewczyna mu przerwała.
-Jakoś nie mam ochoty z tobą rozmawiać. Najlepiej będzie jak sobie stąd pójdziesz.-powiedział chłodno i zamierzała zamknąć drzwi ale chłopak zdążył wejść do jej domu.-Zapraszał cię tu ktoś?
-Proszę wysłuchaj mnie.-powiedział błagalnym wzrokiem.
-Masz 2 minuty.zgodziła się Camila.
-Musiałem wyjechać pilnie do Brazylii.-powiedział patrząc swojej ukochanej głęboko w oczy.
-Ciekawe co było takiego pilne.-prychnęła brązowowłosa.
-Mój kuzyn miał wypadek, stracił dużo krwi i potrzebował transfuzji. Przepraszam wie,że powinienem cię uprzedzić ale to wypadło tak nagle,a ja wtedy nie miałem do tego głowy.-wytłumaczył Broadway cały czas patrząc na Camilę.
-Tak mi przykro.-powiedziała wtulając się do chłopaka.-Już z nim lepiej?
-Tak, jego stan jest już stabilny.-powiedział odwzajemniając uścisk.-Wybaczysz mi?-zapytał,a brązowowłosa nie odpowiedziała tylko go pocałowała.

Następnego dnia

Ludmiła,która zatrzymała się w hotelu szła szybkim krokiem w stronę domu Leona. Nie bardzo mogła zrozumieć postępowanie Violetty. Czuła,że ta sprawa ma jakieś drugie dno i ona jako przyjaciółka Leona czuła się w obowiązku to sprawdzić. W końcu po bardzo wyczerpującym spacerze dotarła do domu przyjaciela. Drzwi otworzyła jej jego mama,która miała zmartwioną minę.
-Ludmiła dobrze,że jesteś. Proszę porozmawiaj z Leonem. On jest jakiś inny,w ogóle nie chce wyjść z pokoju.-powiedziała,a Ludmiła pokiwała głową i udała się do pokoju Leona.Nawet nie pukała tylko od razu wparowała do pokoju. Leon leżał na łóżku i bez większego sensu spoglądał w okno. Miał nadzieję,że to wszystko to tylko sem, ale prawda była inna.
-Leon-powiedziała podchodząc do przyjaciela-Wytłumacz od początku co widziałeś i usłyszałeś.-powiedziała siadając na łóżku. Leon oderwał wzrok od widoku zza okna i spojrzał na blondwłosą. Opowiedział wszystko co widział,a Ludmiła zaczęła analizować wszystko w myślach.
-Nie bój się wszystko się ułoży.-powiedziała i go przytuliła.-To na pewno jakieś nieporozumienie,a teraz ubieraj portki i zaginaj do studio.
-Nie mam ochoty.przecież ona tam będzie.-powiedział z grymasem na twarzy.
-No właśnie to będzie szansa na wyjaśnienia.-powiedziała i siłą ściągnęła Leona z łóżka. Ten z wielką niechęcią zaczął przygotowywać się do wyjścia. Po kilkunastu minutach byli już w studio. Ludmiła,która dotychczas była pełna entuzjazmu nagle ucichła.
-Ja tam nie idę.-zatrzymała się i spuściła wzrok.
-Dlaczego?-zapytał zdziwiony.
-Zrezygnowałam z nauki w studio i nie mogę tam wejść.
-Jak to zrezygnowałaś?-zapytała Violetta,która wyłoniła się zza pleców Leona.
***KONIEC***

*Angie chodziła po gabinecie nie po Germanie :D
Taki nudny ale mam już pomysł na zakończenie,który wydaje mi sie,że będzie ciekawszy ;]

poniedziałek, 28 października 2013

Rozdział XXXVIII "Łzy"

"Nap­rawdę głębo­kiego smut­ku 
nie da się wy­razić na­wet łzami. "

-Przestań! Maxi błagam Cię.-krzyczała Natalia do Maxiego,który ją gilgotał.
-Mogę przestać ale w zamian muszę...-zaczął mówić ale nie dokończył, gdyż Natalia zaczęła go całować. Na odwzajemnienie tego pocałunku nie musiała długo czekać.
-Jestem bardzo szczęśliwa.-powiedziała gdy oderwali się od siebie.-Obiecaj,że zawsze będziesz ze mną.-czarnowłosa wtuliła się mocno w swojego chłopaka.
-Nie bój się zawsze będę przy tobie. Ożenię się z tobą i będziemy mieli dwójkę dzieci.-wyszeptał  jej do ucha. Czarnowłosa odsunęła się od niego i zaczęła płakać.
-Powiedziałem coś nie tak?-zapytał zdezorientowany chłopak głaszcząc Natalię po rumianym policzku.
-Ja po prostu nie mogę uwierzyć,że jeszcze niedawno nie miałam nikogo,a teraz mam ciebie, przyjaciół.-powiedziała połykając łzy.
-Kochanie. Jesteś wspaniałą osoba nic dziwnego,że znalazłaś w nas wsparcie.-Maxi przytulił się do niej.-Nawet nie wiesz ile radości wniosłaś do mojego życia. Bez ciebie nie będę mógł normalnie funkcjonować. Kocham Cię.-powiedział,a z jego oczy zaczęły lecieć łzy.- Widzisz nawet z tej radości zacząłem płakać.-zaśmiał się.

-Wytłumacz mi to!-krzyknęła blondwłosa kobieta do swojej córki.
-le co?-zapytała się Ludmiła niewzruszona krzykiem swojej mamy.
-Dlaczego się pakujesz?
-Wyprowadzam się do babci.-powiedziała próbując zapiąć wypchaną walizkę.
-A może byś się najpierw zapytała nas o zdanie.-powiedziała zdenerwowana.
-Nagle zainteresowałaś się moim życiem? A gdzie byłaś przez te wszystkie lata? No gdzie? Pracowałaś jak nienormalna i w ogóle nie zwracałaś na mnie uwagi.-Ludmiła zaczęła krzyczeć,a z jej oczu zaczęły lecieć łzy.
-Pracujemy żeby miała wszystko czego tylko zapragniesz.
-Mam gdzieś wasze pieniądze. Potrzebuje tylko waszej miłości. Nigdy nie usłyszałam od was,że jesteście ze mnie dumni, nigdy nie powiedzieliście mi,że mnie kochacie. Od małego słyszę wasze kłótnie i patrzę jak się od siebie oddalacie. Nie byliście nawet na przedstawieniach w których grałam. Zawsze praca była dla was ważniejsza.-blondwłosa usiadła i schowała twarz w dłonie.
-Nie mów tak.-wyszeptała Valencia głośnio połykając ślinę.
-Dlaczego mam tak nie mówić skoro to jest prawda?-Ludmiła wstała i złapała walizkę.-Tylko na babcię mogłam liczyć.-powiedziała i podeszła do drzwi.-To ona jest dla mnie mamą. Za chwilę mam autobus, więc do widzenia Valencio.

Camila przechadzała się uliczkami Buenos Aires i rozmyślała. Ostatnio robiła to coraz częściej. Wiedziała,że to przez swój egoizm została sama,a dopiero po odejściu Broadwaya zrozumiała,ze nie był on wart porzucenia swoich przyjaciół.
-Cześć.-z rozmyśleń wyrwał ją głos Francesci.
-Przepraszam-powiedziała Camila zagryzając wargę.-Wybaczysz mi mój egoizm?
-Ej. Nie płacz! Jesteś moją przyjaciółką i zawsze nią będziesz.-powiedziała i przytuliła swoją przyjaciółkę.
-Głupia jestem.-Camila wyrwała się z objęć Francesci i przysiadła na pobliską ławkę.
-Po prostu się zakochałaś. Człowiek z miłości robi same głupie rzeczy.-Włoszka usiadła obok brązowowłosej.-Kto wie czy ja nie zachowałabym się podobnie.

-Dzień dobry. Chciałabym kupić bilet do Urugwaju.
-Przykro mi ale linia została wstrzymana. Wyjazd będzie możliwy dopiero jutro.-zakomunikowała blondynce. Ta zaklęła pod nosem i bezradnie pokręciła głową.-Przepraszam ale nie mogę nic na to poradzić.
-Rozumiem.-szepnęła i odeszła od okienka.-No i co ja mam teraz zrobić.

Wieczorem

Leon spacerował po parku niedaleko swojego domu. Chciała przemyśleć trochę rzeczy,a świeże powietrze idealnie się do tego nadawało. To co ujrzał przy pobliskim drzewie sprawiło,że od razu pożałował tego,że wybrał się na spacer.
-Violu!-krzyknął Leon gdy ujrzał,że jego dziewczyna całuje się z Diego.
-Leon? Co ty tu robisz?-zapytała przerażona Violetta gdy oderwała się od bruneta.
-To chyba ja powinienem zadać to pytanie.Przecież mówiłaś,że nic cie nie łączy z nim!.-powiedział mocno zdenerwowany Leon.
-Przykro mi stary ona woli prawdziwych mężczyzn.-powiedział zadowolony z siebie Diego po czym złapał Violettę za rękę i odeszli zostawiając zdziwionego Leona samego.

***KONIEC***
Wybaczcie,że tak długo czekaliście na ten rozdział. Mam trochę spraw na głowie i brakuje mi czasu.
Do końca tego opowiadania zostały max.3 rozdziały ewentualnie mniej.
Nie wiem kiedy kolejny mam nadzieję,że uda mi się dodać go szybciej niż ten ale nie obiecuję.

poniedziałek, 30 września 2013

Rozdział XXXVII "El regalo más grande"


"Bo Twoja miłość jest dla mnie najważniejsza

I nie obchodzi mnie co mówią ludzie"


-Nadal nie mogę zrozumieć dlaczego Ludmiła to zrobiła.-pokręciła głową Naty.
-Bo jest egoistyczną, wredną su…dziewczyną.-powiedział Maxi patrząc na idealny profil swojej dziewczyny.
-Myślałam, że jednak się zmieniła.-powiedziała, a po jej twarzy przebiegł grymas.
-Tacy ludzie zmieniają tylko maski. Przecież najpierw owinęła ciebie wokół palca, później Violettę. W międzyczasie byli jeszcze Leon i Tomas. Wiedziałem, że nie można jej ufać.-powiedział nie odrywając wzroku od swojej dziewczyny.-Zastanawia mnie dlaczego wybrała akurat związek Leona i Violi.-westchnął.-Zresztą mniejsza o to i tak nie udało się ich zniszczyć.
-Ludmiła jest po prostu zazdrosna, że Viola ma wszystko włącznie z przyjaciółmi.-powiedziała i mrużąc oczy
spojrzała na chłopaka.-Ale ty nie zakochałeś się w Violi jak każdy chłopak?
-Jedyna dziewczyna, którą kocham siedzi koło mnie.-uśmiechnął się do czarnowłosej i przybliżył się do niej aby ją pocałować. Ta natomiast zrobiła mu psikusa i nastawiła policzek.-Ej.-powiedział naburmuszony i odwrócił się od Natalii.- Mam na ciebie focha.-powiedział, a Naty zaczęła się śmiać.-Czy coś cię śmieszy kochanie?-zapytał starając się aby jego głos był poważny. Natalia położyła rękę na jego ramieniu i szepnęła mu do ucha dwa proste słowa.

Tymczasem gdzieś w Buenos Aires

Czarnowłosy chłopak przechadzał się po ulicach miasta. Był zły, ponieważ znowu nie wyszło mu w zdobyciu swojej ukochanej. Zastanawiał się co ma jeszcze uczynić, żeby wreszcie była jego. Jednakże nic nie przychodziło mu do głowy, najwidoczniej wyczerpał wszystkie pomysły.  Z zamyśleń wyrwał go pewien głos.
-Stój cwaniaczku.-usłyszał za swoimi plecami i po chwili się odwrócił.
-Czego ode mnie chcesz?-zapytał wkładając ręce do kieszeni.-Znamy się?
-Nie udawaj głupiego.-powiedział Leon i zaczął podchodzić bliżej Diega.- Dobrze wiesz kim jestem.
-Masz do mnie jakąś sprawę? Trochę się śpieszę.-powiedział Diego ze spokojem w głosie.
-Zostaw w spokoju Violettę. Nie rozumiesz, że ona cię nie kocha. Jest szczęśliwa ze mną i żadne twoje listy lub nagrania tego nie zmienią. Najlepiej będzie jak wrócisz do Madrytu.-powiedział Leon po czym wyminął Diega. –Aha i nie mieszaj więcej moich przyjaciół w swoje zagrywki.

Studio21

Mimo, że zajęcia w studiu się skończyły to kilkoro uczniów nadal przechadzało się korytarzami tego budynku. W Sali w której lekcje prowadził Beto siedziała czarnowłosa dziewczyna. Grała na gitarze i śpiewała piosenkę, którą od kilku dni grano w rozgłośniach radiowych. Po chwili do jej fantastycznego głosu dołączył się inny. Włoszka otworzyła oczy i odwróciła się aby zobaczyć do kogo należy ten wspaniały głos.

Quiero donar tu sonrisa a la luna así que
De noche, quien la mire, pueda pensar en ti
Porque tu amor para mi es importante
Y no me importa lo que diga la gente
Porque
Aun con celos se que me protegías y se
Que aun cansada tu sonrisa no se marcharía
Mañana saldré de viaje y me llevare tu presencia
Para que
Sea nunca ida y siempre vuelta

Zaśpiewali spoglądając sobie w oczy. Francesca skończyła grać i oderwała wzrok od przybysza.
-Przepraszam, nie chciałem ci przeszkodzić.-powiedział Braco czerwieniąc się aż po koniuszki uszu.
-Nie masz za co przepraszać. Nic się nie stało.-powiedziała po czym wyminęła kolegę aby odłożyć gitarę tam skąd ją wzięła.-Co ty tu robisz?
-Muszę poćwiczyć, a że u mnie w domu nie ma na to warunków to postanowiłem przyjść tutaj.-powiedział zagryzając wargę. -Też lubię tą piosenkę.
-Całkiem fajna jest.-stwierdziła Francesca wzruszając ramionami.-Już wychodzę  i zostawiam ci całą salę tylko dla ciebie.-uśmiechnęła się do Rosjanina i podążyła w stronę drzwi.
-Fran!-krzyknął Braco ,a ta z prędkością światła odwróciła się do przyjaciela.-Mo…możesz zostać.-powiedział lekko zdenerwowany.-Pomogłabyś mi w razie czegoś.-blondyn podrapał się po głowie i
odwrócił wzrok na podłogę.
-Jeśli nie będzie przeszkadzała Ci moja obecność to z chęcią posłucham ciebie.-powiedziała z uśmiechem  na twarzy i usiadła na krześle.-Zaczynaj, a ja zaraz ciebie ocenię.-zapowiedziała gdy już wygodnie się rozsiadła. Rosjanin podniósł na nią wzrok i po chwili z jego ust wydobyły się pierwsze słowa piosenki. Francesca była oczarowana. Co prawda słyszała wcześniej jak Braco śpiewał ale ta piosenka idealnie nadawała się do jego delikatnego głosu. Gdy chłopak skończył Francesca z zapałem zaczęła klaskać. Wstała z krzesła i pod wpływem impulsu pocałowała zdziwionego blondyna w policzek.-Jesteś genialny.-powiedziała z szerokim uśmiechem na twarzy.
-Mój głos niestety nie równa się twojemu. Ale dziękuję ci za opinie. Dobrze by było aby jeszcze Angie wyraziła takie zdanie.
-O to nie musisz się martwić. Wybierzesz się ze mną na koktajl?-zapytała się i nie czekając na odpowiedź chłopaka pociągnęła go w stronę wyjścia. Po 5 minut siedzieli już w Resto i czekali, aż brat Francesci przyniesie im zamówione koktajle.
-Uważam, że powinniśmy powtórzyć imprezę u Naty. Była świetna. A ty co o tym sądzisz?-zapytał się Braco próbując jakoś zagadać do włoszki.
-Jak najbardziej jestem na tak. Z tego co mi wiadomo masz za miesiąc urodziny.-powiedziała unosząc jedną brew do góry.
-Fakt. Ale i tak nie urządzę żadnej imprezy. Mój dom się do tego nie nadaje.-wzruszył ramionami.
-Udostępnimy ci RestoBar.-Fran klasnęła w ręce i o mało nie poskoczyła.-Luca na pewno się zgodzi.-powiedziała.
-Na co się zgodzę?-zapytał się Luca pojawiając się przy ich stoliku.
-Braco ma niedługo urodziny i pomyślałam, że może je zrobić tutaj.
-A niech ktoś coś tu zniszczy to ubiję.-powiedział Luca grożąc palcem.
- нет проблем.-powiedział Braco unosząc kąciki ust do góry. Natomiast Luca tylko wzruszył ramionami i odszedł.
-Urządzimy mega imprezę. Zobaczysz będzie jeszcze lepsza niż ta Natalii.-powiedziała Fran prawie piszcząc z radości.
-Fran opanuj się trochę.-powiedział śmiejąc się z przyjaciółki.
-Stoły wszystkie przesuniemy pod ścianę, żeby było miejsce do tańczenia.-powiedziała rozglądając się po lokalu.
-Kochana.-powiedział łapiąc ją za jej delikatną dłoń.-Mamy jeszcze miesiąc.-powiedział spokojnym głosem. Włoszka spojrzała się na niego i nie wiedziała co powiedzieć bowiem jej skóra właśnie doświadczyła przyjemnego dotyku. Przeszły ja dreszcze, a na jej skórze pojawiła się tzw. gęsia skórka.

-Cześć.-krzyknęła Natalia,która razem z Maxim pojawiła się obok ich stolika. Braco gdy usłyszał głos hiszpanki jak najszybciej zabrał swoją dłoń i zaczerwienił się na twarzy.- Ojej nie chcieliśmy przeszkadzać. To wy sobie pogadajcie,a my przyjdziemy później.-powiedziała i zaczęła się wycofywać.-Chodź Maxi.-ponagliła chłopaka i po chwili znaleźli się przed barem.- Udało się. Udało się.-krzyknęła Natalia i przytuliła się do Maxiego.- Będą razem zobaczysz. Ja już o to zadbam.-powiedziała z szerokim uśmiechem na twarzy.

***KONIEC***
Powróciłam z nowym rozdziałem ;) Mam nadzieję,że się spodoba :) Temat na maturę wybrany, deklaracja napisana więc chociaż to mam z głowy :D Trochę weny do mnie powróciło. Problemy osobiste niestety nadal są więc rozdziały będą pojawiać się bardzo bardzo bardzo rzadko,bo nie chcę ich pozabijać :D
Ten zacny rozdział jest dedykowany Sarrze-Carmen-Keci(jak kto woli) gdyż wiem,że na moim blogu chce Bracescę ;]
Piosenka,której użyłam do dzisiejszego rozdziału to Tiziano Ferro-El Regalo Mas Grande
Zastanawiałam się jak rozpocząć wątek z Fran i Braco,a że ostatnio słucham sobie na open.fm latino to 
akurat leciała  ta piosenka i jakoś natchnęła mnie do tego fragmentu :D



wtorek, 17 września 2013

Informacja

Jak sami zauważyliście rozdziały pojawiają się rzadko,a jak już są to beznadziejne, że nie da się ich czytać. Przykro mi ale przez kolejny najbliższy tydzień znowu nie ukaże się rozdział :(

Mam kilka powodów:

1. Aktualnie zajmuję się ogarnianiem tematów na maturę ustną z j. polskiego. Jest to straszne,bo tematów jest od cholery, a każdy muszę przeanalizować. Mam kilka typów ale muszę się konkretnie zastanowić.
2. Brak weny. Zarówno na tym jak i na drugim blogu nie mam pomysłów na kolejne rozdziały. A nie chcę żeby rozdziały pisane były na siłę.
3. Brak czasu. Od kilku dni nadrabiam czytanie waszych rozdziałów. Jak przeczytam wasze rozdziały to okazuje się,że brakuje mi czasu na napisanie rozdziału(wiecie 5 ludzi w domu,a każdy chce do komputera).
4. Problemy osobiste przez które tracę humor. Pewnie jakbym teraz napisała rozdział to pokłóciłabym każdego z każdym albo nawet kogoś zabiła,a tego nie chcę.
To chyba wszystkie powody. Mam nadzieję,że mnie zrozumiecie i nie opuścicie ;]
Mam nadzieję,że powrócę niedługo.

Pozdrawiam was z mojej deszczowej mieściny ;)