"Uważaj na wróżby.
Kiedy coś jest zapisane, trudno tego uniknąć."
-Nie nadaję się do studio. Brak mi talentu,a takich tu nie potrzebują.-oznajmiła Ludmiła patrząc na zdziwionych Leona i Violettę.
-Lu, co ty opowiadasz? Przecież ty masz największy talent z nas wszystkich.-powiedział zdenerwowany Leon. Nie chciał żeby Ludmiła wyjeżdżała. Mimo paru wyrządzonych przez blondynkę krzywd to nadal była jego przyjaciółka.
-Teraz tak mówisz. Zresztą nie ważne, nie przejmujcie się mną. Powinniście sobie coś wyjaśnić.-powiedziała i wyminęła ich.
-No i skończyły się problemy.-powiedziała pod nosem Violetta spoglądając na odchodzącą blondynkę.
-Problemem jesteś tu ty.-warknął Leon i założył ręce na piersi.
-Leon jak możesz tak mówić?-zapytała zdziwiona.-Przecież Ludmiła wyrządziła mi tyle krzywd,a ty jej jeszcze bronisz.-szatynka kręciła głową z niedowierzaniem.
-Czemu ja byłem taki głupi.-powiedział,a widząc zakłopotanie na twarzy Violetty kontynuował.-Faktycznie miłość potrafi być ślepa. Przez tyle miesięcy nie zauważyłem,że jesteś egoistką.
-Jak możesz tak mówić? Co ja Ci takiego zrobiłam?-zapytała Violetta, a jej oczy zaczęły robić się mokre.
-Zastanówmy się, no nie wiem może np. zdradzałaś mnie z Diego.
-A co ty robiłeś z Ines?-zapytała zagadkowo szatynka,a Leon wybałuszył na nią oczy.
-Ines?Nigdy nie robiłem nic z Ines.-powiedział zdziwiony
Tymczasem
Ludmiła usiadła na ławce przed studio. Nie wiedziała co ze sobą zrobić. Z jednej strony chciała wyjechać, miała dość Buenos Aires i większości ludzi w nim mieszkających, z drugiej jednak strony czuła,że będzie jej brakowało Leona, Natalii no i Tomasa. Mimo,że on ją skrzywdził nadal coś do niego czuła. Z rozmyśleń wyrwał ją głos Diego.
-Cześć widziałaś może Violettę?-zapytał się niskiej rudowłosej dziewczyny ale ta zaprzeczyła.
-Ja ją widziałam-powiedziała Ludmiła powoli wstając z ławki. Miała zamiar porozmawiać szczerze z brunetem.
-Powiesz mi gdzie jest?-zapytał podchodząc bliżej blondynki.
-Diego.-blondynka wzięła głęboki wdech i kontynuowała.-Zostaw ją w spokoju.
-Niby dlaczego miałbym ją zostawić teraz kiedy już ją zdobyłem ?
-Widzę,że jej nie kochasz.-zakomunikowała Ludmiła,a brunet usiadł i otworzył usta aby coś powiedzieć.-Nic nie mów. Chcesz po prostu ją zdobyć żeby wkurzyć Leona i pokazać Violi,ze zawsze dostajesz to czego chcesz.
-Co ty gadasz za głupoty.-powiedział głośno połykając ślinę. Zdał sobie sprawę,że Ludmiła ma rację. Violetta mu się podobała ale nic do niej nie czuł. To inną dziewczynę pokochał.
-Idź do niej. Znaczy nie do Violetty ale to tej drugiej.-powiedziała Lu spoglądając uważnie na bruneta.
-Umiesz czytać w myślach?-zapytał spoglądając na blondynkę wielkimi oczami.
-To,że jestem blondynką nie znaczy,że jestem głupia.-powiedziała wstając z ławki.-Skorzystaj z mojej rady.-puściła do niego oko i odeszła zostawiając zamyślonego Diego samego. Ten nie czekając ani minuty dłużej odszedł w nieznanym kierunku.
-Nie rób mi wyrzutów jeśli sam byłeś mi niewierny.-Violetta podniosła głos. Irytowała ją zaistniała sytuacja.
-Violu. Nie zachowuj się jakbyśmy byli małżeństwem.-Leona rozśmieszyły słowa szatynki. Jednak po chwili z jego twarzy zniknął uśmiech,a jego głos stał się poważny.-Uważam,że powinniśmy się rozstać. Zauważ ile osób stanęło nam na drodze. Nie jesteśmy sobie przeznaczeni-powiedział bawiąc się swoim rękawem. Ta sytuacja była dla niego trudna. Z dnia na dzień jego miłość do Violetty wygasała, wcześniej tego nie zauważył ale po wczorajszych wydarzeniach dotarło to do niego.-To będzie dla nas najlepsze rozwiązanie.
-A co chcesz się związać z Ines?-zapytała,a z jej oczu poleciały pojedyncze łzy.
-Daj spokój z tą Ines!-krzyknął Leon-Nie wiem skąd ją wytrzasnęłaś. Chyba jednak jeszcze nie dorośliśmy do związku.
-Leon ale ja cię kocham.-powiedziała Violetta zanosząc się od płaczu.
-Jakbyś mnie kochała nie całowałabyś się z Diego.-powiedział chłodno i odszedł od płaczącej Violi.
10 lat później
-Mamuś opowiedz mi o twoich zaręczynach z tatusiem.-powiedziała urocza 7-latka siadając koło czarnowłosej kobiety.
-Tak mamo chcemy to usłyszeć.-powiedział 5-latek sadowiąc się obok mamy z drugiej strony.
-To był szalony dzień.-zaśmiała i rozmarzyła się
Był piękny, słoneczny dzień. Dla Angie-mojej nauczycielki- był to wyjątkowy dzień, ponieważ miała wyjść za Pablo. Każdy z wielkim przejęciem przygotowywał się na ślub i wesele. Stresowała się wtedy jakby to był mój własny ślub. Kto by pomyślał,że rok później to ja stałam przy ołtarzu. Ale do rzeczy w końcu nadeszła wyczekiwana przez wszystkich 17. Czekaliśmy w około 200 ludzi przed kościołem na parę młoda,a ona się nie pojawiała. Okazało się,ze złapali gumę i spóxnili się na własny ślub. Ksiądz już chciał go odwołać ale w ostatniej chwili zakochana para sie pojawiła, biedni musieli przyjść pieszo. Po ślubie pojechaliśmy na salę na której tańczyliśmy do białego rana. Naprawdę było niesamowicie. O północy wasz ojciec "pożyczył" od orkiestry mikrofon i podszedł do mnie, zaprosił mnie na środek i wręczył mi pierścionek. Zamurowało mnie i nie wiedziałam co powiedzieć ale w oczywiście się zgodziłam. Rok później wzięliśmy ślub, skromny, bo skromny ale przepiękny.
-Pamiętam jakby to było wczoraj.-westchnął brunet,który dołączył się do swojej rodzinki. Z rozmyśleń wyrwał ich dzwonek telefonu- Halo. Tak szybko. Jasne zaraz tam będziemy.-powiedział i rozłączył się.-Lara zaczęła rodzić.-oznajmił Maximiliano swojej żonie,a ta aż pisnęła.
-Słyszałeś? Valeria przyjdzie na świat.-krzyknęła rozradowana Alba do swojego brata.- Mamo, tato jedźmy do szpitala.
-Zbierajcie się. Raz,dwa-powiedział brunet,a dzieci jak najszybciej pobiegły się ubrać.
-Kto by pomyślał,ze taki ktoś jak Diego się ustatkuje i będzie miał 4 dzieci.-westchnęła Natalia
Szpital
Leon razem z Ludmiłą i Francescą wbiegli do szpitala. Oni także dostali poinformowani,ze Lara zaczęła rodzić.
-Diego ! I jak?-zapytał Leon podchodząc do kolegi.
-Jeszcze nic nie wiadomo.-powiedział brunet chodząc nerwowo po korytarzu.
-Dlaczego ty tu stoisz?Nie powinieneś być w środku z Larą?-zapytała zdziwiona Ludmiła.
-Byłem już przy 3 porodach, 4 nie dam rady znieść.-powiedział siadając na pobliskim krześle. Po chwili z sali wyszedł lekarz.
-Gratuluję ma pan dziewczynkę.-powiedział szczerze uśmiechając się do pobladłego Diego.-Może pan odwiedzić zonę i dziecko.
-No idź na co czekasz?-ponagliła go Francesca,a Diego czym prędzej wszedł do sali.
-No to Diego dorobił się wesołej gromadki.-powiedziała z uśmiechem Fran.-Szkoda,ze ja nie mogę mieć tak wesoło.-powiedziała,a z jej twarzy zniknął uśmiech.
-Przecież staracie się z Braco o adopcję.Zobaczysz będzie dobrze.-powiedziała z uśmiechem blondynka. Sama razem z Tomasem adoptowali śliczną dziewczynkę więc wie co mówi.
-I jak ? Ciocia Lara już urodziła?-do trójki przyjaciół podbiegła Alba.
-Tak. Valeria jest już na świecie.-powiedział uśmiechając się do swojej chrześnicy. ta rzuciła mu się na szyję. Od małego bardzo lubiła Leona. Nigdy nie odstępowała go o krok i zawsze chciała się z nim bawić. Leon także ją uwielbiał. Nie miał dzieci, więc lubił towarzystwo małej.
-Ale super, kolejne dzieciątko.-ucieszyła się mała.-Jeszcze ty wujku potrzebujesz dziecka.-powiedziała Alba odrywając się od Leona.
-Alba. Chodź do łazienki.-Natalia odciągnęła Albę od Leona i weszła do pobliskiej łazienki.
-Przepraszam za nią.-powiedział Maxi.
-Nie szkodzi. Mała ma rację, jestem już stary powinienem mieć żonę i dziecko. Ale tak też jest całkiem sympatycznie.-powiedziała uśmiechając się sztucznie.
Dwa miesiące później
Wszyscy spotkali się na chrzcie małej Valerii. Dzieciaku bawiły się wspólnie i doglądali małej dziewczynki,a dorośli pili za zdrowie Valerii. Rozmowę wesołego towarzystwa przerwał dzwonek do drzwi.
-Leon mógłbyś otworzyć?-zapytał Diego udając,ze jest zajęty. To samo zrobiła Lara. nie mający nic do gadania Leon, wstał i udał się w kierunku drzwi.
-Cześć.-powiedziała nieśmiało uśmiechając się Violetta
-Violu co ty tu robisz?-zapytał zdziwiony Leon.
-Przyszłam na chrzciny.-powiedziała uśmiechając się szerzej. Leon odsunął się od drzwi aby wpuścić do domu Violettę. Pomagając zdjąć jej kurtkę szepnął do jej ucha "Jesteś jeszcze ładniejsza". Violetta odwróciła się do niego i spojrzawszy mu prosto w oczy powiedziała.-Wydaje mi się,że jesteśmy sobie przeznaczeni.
***KONIEC***
To już koniec tego opowiadania. Nie planuję drugiej części ale właściwie nigdy nic nie wiadomo. Mam nadzieję,że wam się podoba mimo,że wyszło średnio i w sumie nie jest takie jakie bym chciała.
Uszanujcie moją prace,bo zamiast uczyć się wczoraj na maturę z wosu pisałam rozdział :D
Bardzo dziękuję wszystkim tym którzy czytali moje wypociny :D. Dziękuję za każdy komentarz ;) Nie żegnacie się z moim pisaniem na zawsze, gdyż możecie czytać jeszcze mojego drugiego bloga :D
Pozdrawiam!
To już koniec? Naprawdę?
OdpowiedzUsuńWielka szkoda, uwielbiałam tego bloga. <3
Pięknie opisane! :)
Nie! Nie! Nie!
OdpowiedzUsuńTo nie jest koniec tego bloga!
To niemożliwe!
Zaraz zacznę ryczeć... ;(
Twój blog był jednym z pierwszych jakie czytałam. Wiem, że nawet nie zdajesz sobie z tego sprawy, ale to głównie dzięki niemu zaczęłam pisać własnego. Bądź tego świadoma. Ten blog jest genialny. Taki życiowy..., taki prawdziwy. Jestem zachwycona nim. Kocham go.
Bardzo będę za nim tęsknić. Zasmuciłaś mnie. Nie chcę końca tego bloga, żaden twój czytelnik tego nie chce. Przemyśl to...
Ja osobiście proszę Cię tylko o jedno: Napisz drugą część :*
Ja już kończę. Przepraszam Cię. Za to, że mój komentarz jest tak bardzo bezsensowny i krótki :(
Ps. Pamiętaj, nawet jak przestaniesz pisać tego bloga masz drugiego, na którym będę Cię regularnie męczyć i namawiać do pisania drugiej części na tym :D
Śliczne :*
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie http://disney-violettaa.blogspot.com
OdpowiedzUsuńTrwa nabór na nowego redaktora ♥