poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Rozdział XXXIII "Impreza"

"Człowiek jest do tego stopnia egoistyczny, 
że stojąc nad grobem przyjaciela,
potrafi płakać nad sobą
z powodu jego utraty."


Angie
Patrzałam zdziwiona na Pabla,który stał w drzwiach z Olgą i nie rozumiałam co on tu robił. Przecież już z nim wszystko wyjaśniłam.
-Angie musimy porozmawiać.-powiedział błagalnie. Chciałam kiwnąć przecząco głową ale coś tknęło mnie żeby go wysłuchać. Nie rozmawiałam z nim od naszej ostatniej kłótni...Tęskniłam za jego spokojnym głosem, za jego dotykiem,który za każdym razem przyprawiał mnie o mrowienie więc nie zastanawiając się dłużej pokiwałam twierdząco głową,przeprosiłam Matiasa i gestem zaprosiłam Pabla do mojego pokoju.
-Przepraszam Angie.-powiedział skruszony.
Maxi
-Gdzie Broadway?Miał już być.-powiedziała Camila i zaczęła rozglądać się po domu Naty.
-Może byś najpierw złożyła jej życzenia.-powiedziałem lekko wkurzony.
-O jeny.-Cami wywróciła oczami.-Wszystkiego Najlepszego bla bla bla.-Kiedy ona stała się taką egoistką i dlaczego dopiero teraz to zauważyłem.Spojrzałem na resztę przyjaciół i wiedziałem,że zastanawiają się nad tym samym co ja. Naty zachowała zimną krew i ze sztucznym uśmiechem podziękowała Camilii i oznajmiła jej,ze Broadway napisał iż nie zjawi się na urodzinach,bo wypadło mu cos ważnego. Nasz kochana przyjaciółka zrobiła się czerwona na twarzy ze złości i mocno tupiąc nogami wyszła z domu Natalii zostawiając nas w kompletnym osłupieniu.
-Ee...Cześć.-powiedziała Natalia do drzwi,którymi właśnie wyszła Cami. Jak już ochłonęliśmy po tym co zrobiła Camila reszta przyjaciół zaczęła przytulać Natalię życząc jej wszystkiego co najlepsze. Później przeszliśmy do salonu z którego dobiegała muzyka, gdy przekroczyliśmy próg pokoju Andreas krzyknął,że imprezę czas zacząć i zaczął skakać po pokoju co wywołało nasz śmiech.
-Nie tak prędko. Jeszcze nie wszyscy przyszli.-powiedziała chichocząca Natalia. No fakt brakowało jeszcze Leona i Violi. Zasiedliśmy do niewielkiego stołu na którym stały przysmaki. Po paru minutach para zjawiła się więc Andreas porwał zdziwioną Violettę do tańca. Po skończonym komicznym tańcu Andreasa i Violetty tańczyliśmy w kółku. Później leciała jakaś piosenka do której układ znały dziewczyny więc my przysiedliśmy i oglądaliśmy jak machają bioderkami. Po chwili do głowy wpadł mi pomysł,który opowiedziałem chłopakom i gdy tylko piosenka się skończyła przystąpiliśmy do działania. Podeszliśmy do Natalii i podnieśliśmy ją po czym zaczęliśmy ją podrzucać i śpiewać sto lat. Fran i Viola zaczęły klaskać i także dołączyły się do śpiewania.
Angie
-Ja wiem nie powinienem tego mówić.Na prawdę nie wiem co mnie wtedy napadło.-Pablo siedział na krześle i przepraszał mnie ja natomiast słuchałam w skupieniu.-Chyba jestem zazdrosny o Germana. Zrozum mnie...Wiem,że moje słowa Cię uraziły...Czy kiedyś mi wybaczysz?-Pablo spojrzał mi w oczy.-Odezwij się proszę Cię. Tak dawno nie słyszałem twojego głosu.-wstał z krzesła i klęknął przede mną ciągle patrząc mi w oczy.-Tęskniłem za Tobą. Nawet nie wiesz jak mi Ciebie brakuje. Jeśli bym mógł to bym cofnął czas ale nie mogę. Jedyne co mogę to Cię przeprosić.
-Pablo...-nie wiedziałam co powiedzieć.-Ja...ja także tęskniłam za Toba.-powiedziałam,a Pablo zaczął mnie przytulać ja jednak odsunęłam go od siebie.-Ale nie wiem czy przypadkiem nadal nie będziesz rzucał takich głupich docinków.
-Obiecuję Ci,że nie będę już zazdrosny choćby nie wiem co się działo zawsze zachować zimną krew. Angie kocham Cię i zrobię dla Ciebie wszystko.-odważyłam się spojrzeć w jego oczy i już wiedziałam,że mogę mu dać drugą szansę.
-Cóż dwa razy się nie wchodzi do tej samej rzeki.-przypomniałam sobie przysłowie,które zawsze używała moja mama.-Ale dla Ciebie mogę zrobić wyjątek.-powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego promiennie. A on pocałował mnie bardzo namiętnie,a z mojej głowy uleciały wszystkie wątpliwości.
-Chodźmy gdzieś.-powiedział gdy oderwaliśmy się od siebie.-Gdziekolwiek.
-Z tobą zawsze i wszędzie.-powiedziałam nadal się uśmiechając. Nareszcie byłam szczęśliwa...Pierwszy raz od paru tygodni.

Godzinę później
Francesca
Zabawa trwała w najlepsze. Natalia była tym faktem bardzo zdziwiona,bo na początku miało to być tylko spotkanie towarzyskie przy dobrym jedzeniu i muzyce,a przerodziło się w to w całkiem niezłą imprezkę. Kto by pomyślał,że 7 osób może tak dobrze się bawić. Tańczyliśmy,śmialiśmy się, jedliśmy, piliśmy. Dobry humor nam dopisywał. Andreas obtańczył nas wszystkie po kilka razy pokazując nam jakieś nowe tańce o których istnienia nie miałyśmy nawet pojęcia. Tańczyłam nawet Braco i nie czułam się przy tym dziwnie. Myślę,ze zauroczenie nim było tylko chwilowe. Niestety naszą dobrą zabawę zepsuł dzwonek do drzwi. Natalia przestraszyła się,że to może sąsiedzi przyszli,że jest za głośno więc kazała przyciszyć nam muzykę i schować butelkę cytrynówki,którą piliśmy. Jednakże okazało się,że to tylko Camila. Wpadła wkurzona do domu solenizantki i zepsuła nam całą zabawę.
-Wyobrażacie sobie,ze ten pajac nie odbiera!-krzyczała.-Nie ma go nawet w domu.Pewnie mnie zdradza. baran jeden.Ja mu dam. Pojechał sobie gdzieś z dziunią,a mnie zostawił samą. nie wybaczę mu tego. Nie ma mowy.-gadała,a my staliśmy i nie wiedzieliśmy jak na to zareagować. W końcu głos zabrał Maxi.
-Camila...-powiedział i się zaciął.-Bo...My... się tu bawimy...A ty...-powiedział i bezradnie podrapał się po głowie.
-A ja przyszłam i opowiadam wam o moich problemach. To chyba ważniejsze od zabawy!-Camila zaczęła jeszcze głośniej krzyczeć.
-A może Broadway miał po prostu dość Ciebie?-Leon niezbyt mile zadał pytanie Camilii. Na co ona posłała mu chłodne spojrzenie.
-Dobra bawcie się tu...Cześć.-powiedziała i poszła w stronę drzwi.
-Camila...-próbowała ratować sytuację Natalia,ale jak powiedziałam do niej szeptem że nie warto. Może jak sama pobędzie przez chwilę to pomyśli i coś do niej dotrze, Jasne wiem,że Broadway zachował się podle,że tak po prostu zniknął ale nie musi niszczyć urodzin przyjaciółki.-Zachowaliśmy się egoistycznie.-powiedziała Natalia z miną zbitego psa.
-To przypomnij sobie jak ona zachowuje się w stosunku do nas od kilku tygodni.-powiedział Maxi i podszedł do swojej dziewczyny.-Chodźcie wypijmy za Camilę.
***KONIEC***
Trochę nudny wyszedł ale niech już będzie... Nic innego i tak nie wymyślę.
Chyba usunę tego bloga...Mam coraz mniej wyświetleń,a pod poprzednim rozdziałem pojawiły się tylko 3 komentarze...Wiem,że moje rozdziały nie są jakieś super ale nawet jeśli wam się nie podoba to napiszcie... Jeszcze się nad tym zastanowię ale chyba jednak zakończę to opowiadanie.Chyba nie ma sensu go dalej prowadzić.

Zapraszam na mojego drugiego bloga ;) Moze chociaż on się wam spodoba :D

5 komentarzy:

  1. Ej nie usuwaj ja kocham twojego boga i czytam każdy rozdział... Wiem że nie komentuje ale mam głupią klawiaturę w telefonie a na nim zazwyczaj czytam:*
    Rozdział świetny <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie, nie, nie! Błagam Cię, nie usuwaj tego bloga. Ja zawsze będę go czytać.
    Co, do rozdziału. - Bardzo mi się podoba, ale denerwuje mnie Cami.
    Pozdrawiam! :)
    P.S : Zapraszam do siebie, na ósmy rozdział. :
    violetta-and-her-world.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajny blog i nawet nie wasz się go usuwać.

    OdpowiedzUsuń
  4. Boski rozdział jak i blog <3
    Błagam Cię nie usuwaj go!

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie pyszkuj! (celowo jest sz)
    I nie groź ludziom, bo to nieładnie!
    Nie waż się usuwać bloga!
    Nie mam weny na więcej nie ;) Kocham CIę :***
    A tak wgl. to świetny rozdział i nie wiem, dlaczego marudzisz. Bardzo fajnie i ciekawie piszesz,
    Zrobiłaś z Camili tą złą - jest I-D-E-A-L-N-I-E
    Szkoda tylko, że Fran przeszedł Braco, bo już myślałam, że coś tam z nimi będzie, a tu nie :( To taakie smutne. No, chyba, że pojawi się Marco to wtedy mogę ci wybaczyć :P
    Żartuję, co byś nie napisała ja będę zachwycona!
    Masz talent dzieweczko i nie ma co go marnować!
    Buziak ;*
    Carmen E.

    OdpowiedzUsuń