piątek, 29 listopada 2013

Rozdział XL OSTATNI


"Uważaj na wróżby. 
Kiedy coś jest zapisane, trudno tego uniknąć."

-Nie nadaję się do studio. Brak mi talentu,a takich tu nie potrzebują.-oznajmiła Ludmiła patrząc na zdziwionych Leona i Violettę.
-Lu, co ty opowiadasz? Przecież ty masz największy talent z nas wszystkich.-powiedział zdenerwowany Leon. Nie chciał żeby Ludmiła wyjeżdżała. Mimo paru wyrządzonych przez blondynkę krzywd to nadal była jego przyjaciółka.
-Teraz tak mówisz. Zresztą nie ważne, nie przejmujcie się mną. Powinniście sobie coś wyjaśnić.-powiedziała i wyminęła ich.
-No i skończyły się problemy.-powiedziała pod nosem Violetta spoglądając na odchodzącą blondynkę.
-Problemem jesteś tu ty.-warknął Leon i założył ręce na piersi.
-Leon jak możesz tak mówić?-zapytała zdziwiona.-Przecież Ludmiła wyrządziła mi tyle krzywd,a ty jej jeszcze bronisz.-szatynka kręciła głową z niedowierzaniem.
-Czemu ja byłem taki głupi.-powiedział,a widząc zakłopotanie na twarzy Violetty kontynuował.-Faktycznie miłość potrafi być ślepa. Przez tyle miesięcy nie zauważyłem,że jesteś egoistką.
-Jak możesz tak mówić? Co ja Ci takiego zrobiłam?-zapytała Violetta, a jej oczy zaczęły robić się mokre.
-Zastanówmy się, no nie wiem może np. zdradzałaś mnie z Diego.
-A co ty robiłeś z Ines?-zapytała zagadkowo szatynka,a Leon wybałuszył na nią oczy.
-Ines?Nigdy nie robiłem nic z Ines.-powiedział zdziwiony

Tymczasem

Ludmiła usiadła na ławce przed studio. Nie wiedziała co ze sobą zrobić. Z jednej strony chciała wyjechać, miała dość Buenos Aires i większości ludzi w nim mieszkających, z drugiej jednak strony czuła,że będzie jej brakowało Leona, Natalii no i Tomasa. Mimo,że on ją skrzywdził nadal coś do niego czuła. Z rozmyśleń wyrwał ją głos Diego.
-Cześć widziałaś może Violettę?-zapytał się niskiej rudowłosej dziewczyny ale ta zaprzeczyła.
-Ja ją widziałam-powiedziała Ludmiła powoli wstając z ławki. Miała zamiar porozmawiać szczerze z brunetem.
-Powiesz mi gdzie jest?-zapytał podchodząc bliżej blondynki.
-Diego.-blondynka wzięła głęboki wdech i kontynuowała.-Zostaw ją w spokoju.
-Niby dlaczego miałbym ją zostawić teraz kiedy już ją zdobyłem ?
-Widzę,że jej nie kochasz.-zakomunikowała Ludmiła,a brunet usiadł i otworzył usta aby coś powiedzieć.-Nic nie mów. Chcesz po prostu ją zdobyć żeby wkurzyć Leona i pokazać Violi,ze zawsze dostajesz to czego chcesz.
-Co ty gadasz za głupoty.-powiedział głośno połykając ślinę. Zdał sobie sprawę,że Ludmiła ma rację. Violetta mu się podobała ale nic do niej nie czuł. To inną dziewczynę pokochał.
-Idź do niej. Znaczy nie do Violetty ale to tej drugiej.-powiedziała Lu spoglądając uważnie na bruneta.
-Umiesz czytać w myślach?-zapytał spoglądając na blondynkę wielkimi oczami.
-To,że jestem blondynką nie znaczy,że jestem głupia.-powiedziała wstając z ławki.-Skorzystaj z mojej rady.-puściła do niego oko i odeszła zostawiając zamyślonego Diego samego. Ten nie czekając ani minuty dłużej odszedł w nieznanym kierunku.

-Nie rób mi wyrzutów jeśli sam byłeś mi niewierny.-Violetta podniosła głos. Irytowała ją zaistniała sytuacja.
-Violu. Nie zachowuj się jakbyśmy byli małżeństwem.-Leona rozśmieszyły słowa szatynki. Jednak po chwili z jego twarzy zniknął uśmiech,a jego głos stał się poważny.-Uważam,że powinniśmy się rozstać. Zauważ ile osób stanęło nam na drodze. Nie jesteśmy sobie przeznaczeni-powiedział bawiąc się swoim rękawem. Ta sytuacja była dla niego trudna. Z dnia na dzień jego miłość do Violetty wygasała, wcześniej tego nie zauważył ale po wczorajszych wydarzeniach dotarło to do niego.-To będzie dla nas najlepsze rozwiązanie.
-A co chcesz się związać z Ines?-zapytała,a z jej oczu poleciały pojedyncze łzy.
-Daj spokój z tą Ines!-krzyknął Leon-Nie wiem skąd ją wytrzasnęłaś. Chyba jednak jeszcze nie dorośliśmy do związku.
-Leon ale ja cię kocham.-powiedziała Violetta zanosząc się od płaczu.
-Jakbyś mnie kochała nie całowałabyś się z Diego.-powiedział chłodno i odszedł od płaczącej Violi.

10 lat później

-Mamuś opowiedz mi o twoich zaręczynach z tatusiem.-powiedziała urocza 7-latka siadając koło czarnowłosej kobiety.
-Tak mamo chcemy to usłyszeć.-powiedział 5-latek sadowiąc się obok mamy z drugiej strony.
-To był szalony dzień.-zaśmiała i rozmarzyła się
Był piękny, słoneczny dzień. Dla Angie-mojej nauczycielki- był to wyjątkowy dzień, ponieważ miała wyjść za Pablo. Każdy z wielkim przejęciem przygotowywał się na ślub i wesele. Stresowała się wtedy jakby to był mój własny ślub. Kto by pomyślał,że rok później to ja stałam przy ołtarzu. Ale do rzeczy w końcu nadeszła wyczekiwana przez wszystkich 17. Czekaliśmy w około 200 ludzi przed kościołem na parę młoda,a ona się nie pojawiała. Okazało się,ze złapali gumę i spóxnili się na własny ślub. Ksiądz już chciał go odwołać ale w ostatniej chwili zakochana para sie pojawiła, biedni musieli przyjść pieszo. Po ślubie pojechaliśmy na salę na której tańczyliśmy do białego rana. Naprawdę było niesamowicie. O północy wasz ojciec "pożyczył" od orkiestry mikrofon i podszedł do mnie, zaprosił mnie na środek i wręczył mi pierścionek. Zamurowało mnie i nie wiedziałam co powiedzieć ale w oczywiście się zgodziłam. Rok później wzięliśmy ślub, skromny, bo skromny ale przepiękny.
-Pamiętam jakby to było wczoraj.-westchnął brunet,który dołączył się do swojej rodzinki. Z rozmyśleń wyrwał ich dzwonek telefonu- Halo. Tak szybko. Jasne zaraz tam będziemy.-powiedział i rozłączył się.-Lara zaczęła rodzić.-oznajmił Maximiliano swojej żonie,a ta aż pisnęła.
-Słyszałeś? Valeria przyjdzie na świat.-krzyknęła rozradowana Alba do swojego brata.- Mamo, tato jedźmy do szpitala.
-Zbierajcie się. Raz,dwa-powiedział brunet,a dzieci jak najszybciej pobiegły się ubrać.
-Kto by pomyślał,ze taki ktoś jak Diego się ustatkuje i będzie miał 4 dzieci.-westchnęła Natalia

Szpital

Leon razem z Ludmiłą i Francescą wbiegli do szpitala. Oni także dostali poinformowani,ze Lara zaczęła rodzić.
-Diego ! I jak?-zapytał Leon podchodząc do kolegi.
-Jeszcze nic nie wiadomo.-powiedział brunet chodząc nerwowo po korytarzu.
-Dlaczego ty tu stoisz?Nie powinieneś być w środku  z Larą?-zapytała zdziwiona Ludmiła.
-Byłem już przy 3 porodach, 4 nie dam rady znieść.-powiedział siadając na pobliskim krześle. Po chwili z sali wyszedł lekarz.
-Gratuluję ma pan dziewczynkę.-powiedział szczerze uśmiechając się do pobladłego Diego.-Może pan odwiedzić zonę i dziecko.
-No idź na co czekasz?-ponagliła go Francesca,a Diego czym prędzej wszedł do sali.
-No to Diego dorobił się wesołej gromadki.-powiedziała z uśmiechem Fran.-Szkoda,ze ja nie mogę mieć tak wesoło.-powiedziała,a z jej twarzy zniknął uśmiech.
-Przecież staracie się z Braco o adopcję.Zobaczysz będzie dobrze.-powiedziała z uśmiechem blondynka. Sama razem z Tomasem adoptowali śliczną dziewczynkę więc wie co mówi.
-I jak ? Ciocia Lara już urodziła?-do trójki przyjaciół podbiegła Alba.
-Tak. Valeria jest już na świecie.-powiedział uśmiechając się do swojej chrześnicy. ta rzuciła mu się na szyję. Od małego bardzo lubiła Leona. Nigdy nie odstępowała go o krok i zawsze chciała się z nim bawić. Leon także ją uwielbiał. Nie miał dzieci, więc lubił towarzystwo małej.
-Ale super, kolejne dzieciątko.-ucieszyła się mała.-Jeszcze ty wujku potrzebujesz dziecka.-powiedziała Alba odrywając się od Leona.
-Alba. Chodź do łazienki.-Natalia odciągnęła Albę od Leona i weszła do pobliskiej łazienki.
-Przepraszam za nią.-powiedział Maxi.
-Nie szkodzi. Mała ma rację, jestem już stary powinienem mieć żonę i dziecko. Ale tak też jest całkiem sympatycznie.-powiedziała uśmiechając się sztucznie.

Dwa miesiące później

Wszyscy spotkali się na chrzcie małej Valerii. Dzieciaku bawiły się wspólnie i doglądali małej dziewczynki,a dorośli pili za zdrowie Valerii. Rozmowę wesołego towarzystwa przerwał dzwonek do drzwi.
-Leon mógłbyś otworzyć?-zapytał Diego udając,ze jest zajęty. To samo zrobiła Lara. nie mający nic do gadania Leon, wstał i udał się w kierunku drzwi.
-Cześć.-powiedziała nieśmiało uśmiechając się Violetta
-Violu co ty tu robisz?-zapytał zdziwiony Leon.
-Przyszłam na chrzciny.-powiedziała uśmiechając się szerzej. Leon odsunął się od drzwi aby wpuścić do domu Violettę. Pomagając zdjąć jej kurtkę szepnął do jej ucha "Jesteś jeszcze ładniejsza". Violetta odwróciła się do niego i spojrzawszy mu prosto w oczy powiedziała.-Wydaje mi się,że jesteśmy sobie przeznaczeni.

***KONIEC***
To już koniec tego opowiadania. Nie planuję drugiej części ale właściwie nigdy nic nie wiadomo. Mam nadzieję,że wam się podoba mimo,że wyszło średnio i w sumie nie jest takie jakie bym chciała.
Uszanujcie moją prace,bo zamiast uczyć się wczoraj na maturę z wosu pisałam rozdział :D
Bardzo dziękuję wszystkim tym którzy czytali moje wypociny :D. Dziękuję za każdy komentarz ;) Nie żegnacie się z moim pisaniem na zawsze, gdyż możecie czytać jeszcze mojego drugiego bloga :D
Pozdrawiam!

czwartek, 14 listopada 2013

Rozdział XXXIX "Violetta to zła kobieta była..." ;d

"Nic bardziej nie wzmacnia człowieka niż okazane mu zaufanie."

Leon wszedł do domu jak burza, czul się jak ostatni dupek. Mocno trzasnął drzwiami od swojego pokoju, gdyby nie to,że w pokoju obok spał jego kilkuletni brat puściłby muzykę na cały regulator. Rzucił się na łóżko i starał się powstrzymać łzy,które cisnęły mu do oczu. "Przecież nie będę płakał."powiedział sobie w myślach. wziął do ręki telefon, musiał z kimś porozmawiać. Zaczął wertować listę kontaktów w swoim telefonie.
-Andreas-on mnie nie zrozumie, Camila-jest na nas obrażona, Fran-przyjaciółka Vili, Ludmiła-ona...ona jest idealna.- Leon zaczął wymieniać swoim znajomych,a po chwili łączyło go już z Ludmiłą.
-Leon?
-Cześć Lu. Możesz rozmawiać?
-Tak. Stało się coś?
-Miałaś rację. Violetta nie jest taka święta.
-Na jakiej podstawie to odkryłeś?
-Widziałem ją w parku z Diego.
-Leoś, to jeszcze nic strasznego, może chciała z nim coś wytłumaczyć.
-Oni się całowali.
-Żartujesz sobie ze mnie? Przecież ona cię kocha.
-Najwidoczniej świetnie udawała.
-Ja jutro wyjeżdżam, ale przyjdę i porozmawiamy.
-Dlaczego wyjeżdżasz?
-No cóż...Właściwie to przez Violę. Ale to nie jest ważne. Najważniejsze jest,żebyś porozmawiał z Violą. Teraz idź spać,a jutro wszystko się wyjaśni. Przyjdę do ciebie. Cześć.
Leon odłożył telefon i spojrzał w sufit. Chciał znaleźć odpowiedź na nurtujące go pytania. nawet nie wiedząc kiedy zamknął oczy i oddał się w objęcia Morfeusza.

-Angie do cholery jasnej gdzieś ty się podziewała?-zapytała wściekła Violetta wchodzącej do domu Angie.- Ja cię potrzebuję,a ty łazisz na jakieś randki.-powiedziała z wyrzutem.
-Może trochę grzeczniej-powiedziała ze stoickim spokojem Angeles.
-Jak mam się nie denerwować skoro w moim życiu dzieją się ważne rzeczy,a ja nie mam się komu zwierzyć? Jakiś pierwszy lepszy facet jest ważniejszy ode mnie. Dziękuję za taką ciotkę.-powiedziała wściekła szatynka i pędem uciekła na górę. Na nieszczęście Angie rozmowę słyszał German.
-Chcesz mi o czymś powiedzieć?-zapytał podchodząc do niej.
-Ja,ja...German- Angie nie wiedziała od czego zacząć. German zaprosił ja gestem do gabinetu. Gdy już się w nim znaleźli Angie nerwowo zaczęła po nim chodzić*.
-Usiądź.-powiedział German.-O co chodziło Violetcie?
-No ja nie wiem, ona nigdy się tak nie zachowywała. Ktoś musiał nadepnąć jej na odcisk.-Angie zaczęła nerwowo się tłumaczyć.
-Dobrze wiesz,że nie mówię o tym.-zapytał chłodnym głosem-Dlaczego Viola nazwała cię ciotką?
-Ja chciałam Ci powiedzieć ale to było trudne-powiedziała spuszczając wzrok na biurko.
-A więc to prawda-wyszeptał German
-Wiedziałeś o tym?-zapytała zdziwiona Angie podnosząc wzrok na swojego szwagra.
-Wbrew pozorom głupi nie jestem. Wiedziałem,że Maria miała siostrę Angeles. jesteś doi niej bardzo podobna, szczególnie na tym zdjęciu-powiedział i wyjął z biurka stare,lekko zniszczone zdjęcie i podał je zszokowanej blondynce. Ta wzięła je ostrożnie do ręki i zaczęła się przypatrywać. W jej oczach pojawiły się łzy. Łzy szczęścia,a za razem bóli. Dobrze pamiętała czas i miejsce robienia tego zdjęcia.
-Skąd je masz?-zapytała nie odrywając wzroku od pamiątki.
-Maria zawsze nosiła je przy sobie. W dniu swojej śmierci także je miała. Zwrócono mi je,a ja postanowiłem je zachować.-powiedział łamiącym głosem.-Angie wiedz,że nie winię ciebie za to,że ukrywałaś przede mną prawdę. Rozumiem cię, zachowałem się egoistycznie starając się mieć córkę tylko dla siebie. Miałaś prawo się z nią widywać,a ja skutecznie ci to utrudniałem. Prawdą jest,że powinienem wiedzieć o tym "pokrewieństwie" między nami ale rozumiem jaki cel miało to działanie.-powiedział bardzo cichym prawie niezrozumiałym głosem German.
-Nawet nie wiesz ile razy próbowałam ci powiedzieć. Zawsze jednak brakowało mi odwagi. Wiem,ze postąpiłam źle nawet bardzo źle, ale nie wiedziałam co mam robić.-z oczu Angie popłynęły łzy.-Odejdę z domu.
-Angie nie musisz. Tu jest twój dom.Przecież ta informacja tylko poprawi nasze stosunki.
-Nie o to chodzi. Nie wypada mi tu mieszkać. Ja i Pablo zaręczyliśmy się, planujemy ślub.-powiedziała Angie patrząc na Germana.
-Wszystkiego Najlepszego na nowej drodze życia.-powiedział bardzo odległym głosem i ze sztucznym uśmiechem.

-Co ty tu robisz?-zapytała brązowowłosa gdy za drzwiami ujrzała swego byłego chłopaka.
-Camila-rozpoczął czarnoskóry chłopak ale dziewczyna mu przerwała.
-Jakoś nie mam ochoty z tobą rozmawiać. Najlepiej będzie jak sobie stąd pójdziesz.-powiedział chłodno i zamierzała zamknąć drzwi ale chłopak zdążył wejść do jej domu.-Zapraszał cię tu ktoś?
-Proszę wysłuchaj mnie.-powiedział błagalnym wzrokiem.
-Masz 2 minuty.zgodziła się Camila.
-Musiałem wyjechać pilnie do Brazylii.-powiedział patrząc swojej ukochanej głęboko w oczy.
-Ciekawe co było takiego pilne.-prychnęła brązowowłosa.
-Mój kuzyn miał wypadek, stracił dużo krwi i potrzebował transfuzji. Przepraszam wie,że powinienem cię uprzedzić ale to wypadło tak nagle,a ja wtedy nie miałem do tego głowy.-wytłumaczył Broadway cały czas patrząc na Camilę.
-Tak mi przykro.-powiedziała wtulając się do chłopaka.-Już z nim lepiej?
-Tak, jego stan jest już stabilny.-powiedział odwzajemniając uścisk.-Wybaczysz mi?-zapytał,a brązowowłosa nie odpowiedziała tylko go pocałowała.

Następnego dnia

Ludmiła,która zatrzymała się w hotelu szła szybkim krokiem w stronę domu Leona. Nie bardzo mogła zrozumieć postępowanie Violetty. Czuła,że ta sprawa ma jakieś drugie dno i ona jako przyjaciółka Leona czuła się w obowiązku to sprawdzić. W końcu po bardzo wyczerpującym spacerze dotarła do domu przyjaciela. Drzwi otworzyła jej jego mama,która miała zmartwioną minę.
-Ludmiła dobrze,że jesteś. Proszę porozmawiaj z Leonem. On jest jakiś inny,w ogóle nie chce wyjść z pokoju.-powiedziała,a Ludmiła pokiwała głową i udała się do pokoju Leona.Nawet nie pukała tylko od razu wparowała do pokoju. Leon leżał na łóżku i bez większego sensu spoglądał w okno. Miał nadzieję,że to wszystko to tylko sem, ale prawda była inna.
-Leon-powiedziała podchodząc do przyjaciela-Wytłumacz od początku co widziałeś i usłyszałeś.-powiedziała siadając na łóżku. Leon oderwał wzrok od widoku zza okna i spojrzał na blondwłosą. Opowiedział wszystko co widział,a Ludmiła zaczęła analizować wszystko w myślach.
-Nie bój się wszystko się ułoży.-powiedziała i go przytuliła.-To na pewno jakieś nieporozumienie,a teraz ubieraj portki i zaginaj do studio.
-Nie mam ochoty.przecież ona tam będzie.-powiedział z grymasem na twarzy.
-No właśnie to będzie szansa na wyjaśnienia.-powiedziała i siłą ściągnęła Leona z łóżka. Ten z wielką niechęcią zaczął przygotowywać się do wyjścia. Po kilkunastu minutach byli już w studio. Ludmiła,która dotychczas była pełna entuzjazmu nagle ucichła.
-Ja tam nie idę.-zatrzymała się i spuściła wzrok.
-Dlaczego?-zapytał zdziwiony.
-Zrezygnowałam z nauki w studio i nie mogę tam wejść.
-Jak to zrezygnowałaś?-zapytała Violetta,która wyłoniła się zza pleców Leona.
***KONIEC***

*Angie chodziła po gabinecie nie po Germanie :D
Taki nudny ale mam już pomysł na zakończenie,który wydaje mi sie,że będzie ciekawszy ;]